"Jak cię wykraść, Phoenix?" Joss Stirling |
Świetlany okres panoramal romance przeminął, najprawdopodobniej bezpowrotnie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć tytuły z tego podgatunku, które ostatnio pojawiły się na polskim rynku wydawniczym, a chyba jeszcze mniej odniosło sukces. Tym większe jest moje zdziwienie nad moimi własnymi zachwytami nad serią Joss Stirling, która na nasz język została przetłumaczona już lata temu, gdy "Zmierzch" i inne wampiriady były bardziej modne, a mimo to przeszły bez większego echa. Czy zaryzykuję wiele, jeśli powiem, że Saga o braciach Benedictach to jeden z najlepszych cykli paranormal romance jaki znam?
Oczywiście, nie jest to seria wyjątkowa. Było tak w pierwszym tomie, który czytałam rok temu i jest tak w kolejnej odsłonie. Fabuła przebiega zgodnie ze schematem znanym z wielu powieści fantastycznych dla młodzieży. Podobieństw do "Zmierzchu" czy "Pamiętników Wampirów" jest mnóstwo, jednak Stirling zrezygnowała z trójkąta miłosnego. "Jak cię wykraść, Phoenix?" jest dokładnie tym, czego spodziewa się czytelnik sięgając po powieść brytyjskiej pisarki - lekka, prosta opowieść o wielkim uczuciu, dwoje zakochanych młodych ludzi, którzy zrobią wszystko, aby być razem oraz trochę magicznych zdolności.
Niesamowicie szybkie tempo akcji, mnóstwo dowcipu i humoru oraz sympatyczni bohaterowie (choć bardzo typowi dla tego podgatunku powieści młodzieżowej), to elementy, które sprawiają, że książkę pochłonęłam raz-dwa. Polubiłam zarówno Phoenix jak i Yves'a, chętnie wróciłam myślami do innych postaci, które poznałam podczas lektury "Kim jesteś, Sky?".
Zdaję sobie sprawę z schematów fabularnych, klisz i stereotypów, na których autorka buduje postacie - te dobre, jak i złe. Niemniej, robi to w sposób tak dobry, że całkowicie przewidywalna akcja oraz łatwe do odgadnięcia zakończenie nie stanowią problemu. Z rosnącym zainteresowaniem śledziłam losy głównych bohaterów, kibicowałam im z całego serca, a uśmiech nie schodził mi z tworzy, dzięki dowcipom i zgryźliwości Phoenix.
Polecam romantyczkom, osobom, które tęsknią za starym, dobrym paranormal romance lub tym, którzy potrzebują naprawdę lekkiej opowieści, czystej rozrywki, poprawiającej humor. "Jak cię wykraść, Phoenix?" można czytać bez znajomości pierwszego tomu serii, pod tym względem kompozycja każdego tomu i całego cyklu przypomina książki Mony Kasten.
Komentarze
Prześlij komentarz