Przejdź do głównej zawartości

"Without Merit" Colleen Hoover

"Without Merit" Colleen Hoover

Najnowsza książka amerykańskiej pisarki, słynącej z tworzenia poruszających romansów oraz powieści z nurty YA. "Without Merit" należy właśnie do nurty powieści dla młodych dorosłych. Tytułowa Merit ma siedemnaście lat i bardzo nietypową rodzinkę. Miesza w starym kościele i już na drugiej stronie książki poznaje chłopaka swoich marzeń. Tak, na drugiej stronie. A na czwartej już się całują. Jak widać, tempo akcji jest zawrotne. Wydarzenia rozwijają się w taki szaleńczy sposób aż do połowy powieści, do momentu kulminacyjnego, gdy wszystko na moment zamiera. Dalsza część powieści to próba ratowania świata Merit.

Absurd goni absurd, a towarzyszy mu kuriozum. W tej powieści brakuje już tylko jednorożca, pary elfów i komiksowego superbohatera, aby "Without Merit" stało się powieścią fantastyczną. Cała opowieść oddalona jest o lata świetlne od realności i prawdopodobieństwa. A to niestety prowadzi do sprzeczności logicznych w obrębie fabuły - wciąż nie odżałowałam biednego labradora. Byłabym dużo bardziej usatysfakcjonowana tą powieścią, gdyby ta seria niemożliwych zdarzeń została przełamana zakończeniem komediowym. Albo gdyby całość włożyć w ramę snu... Ale Hoover to Hoover, podjęła się opowiadania o temacie poważnym, przygnębiającym, ważnym społecznie. I choć nie jest to zła książka, to znajdę wiele innych tytułów, które bardziej udanie opowiadają o problemach takich, jak Merit.   

Największą zaletą jest tytuł. Świetnie współgra z treścią książki. Prawie tak dobrze, jak w przypadku mojej ulubionej powieści Hoover - "Hopeless". I choć "Without Merit" mojego świata nie zmieniło, to myślę, że może ująć kogoś, kto nigdy wcześniej nie natrafił na podobną tematykę w powieściach dla młodzieży. Z całą pewnością amerykańskiej pisarce  lepiej idzie opowiadanie o nastolatkach niż o ludziach dorosłych. "Without Merit" czyta się szybko, choć większość bohaterów jest irytująca. Trudno też utożsamić się z kimkolwiek poza czteroletnim Mobym i psem. Czytelnikowi pozostaje jedynie przyglądać się z zewnątrz wydarzeniom, które rozgrywają się w Litrze Vossów, przymykając oko na małe nieścisłości i zaburzenia logiki. Nieliczne komediowe sytuacje wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Powieść napisana jest naprawdę prościutkim językiem, prawie potocznym, codziennym, młodzieżowym. 

Polecam osobom, które poszukują prostej książki, ale zawierającej przesłanie. To lektura na jeden wieczór, która może - choć nie musi - nakłonić czytelnika do refleksji nad kondycją współczesnej rodziny. Miło, momentami zabawnie i interesująco. 

Komentarze

  1. Podobała mi się ta książka, ale nie stała się jedną z moich ulubionych Hoover ;P Trochę tęsknię za jej starą, dobrą "wersją" ;P

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo! Która jej książka jest twoją ulubioną?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z