Przejdź do głównej zawartości

"Dwie Marysie" Ewa Nowak

"Dwie Marysie" Ewa Nowak

Widać, ostatnio stałam się bardziej sentymentalna i często wracam do serii, które czytałam kilka lat temu. Moją pierwszą wielką miłością do polskich autorów była właśnie Ewa Nowak i jej Miętowa seria. Kupowałam i czytałam na bieżąco wszystkie tomy serii (choć czytałam już niezgodnie z kolejnością). Do czasu... Do czasu, gdy wydawnictwo nie postanowiło zmienić szaty graficznej okładek, czyli od chwili wydania "Drzazgi". Głupota? Być może, ale gdy ktoś jest zdeklarowanym bibliofilem nie może znieść, gdy okładki serii nie są jednolicie wydane. Ponad to wciąż łudzę się czekam, aż wydawnictwo wyda najnowsze dzieła Nowak w starym, porządnym wydaniu... Wracając do tematu - długo czekałam z lekturą najmłodszych części Miętowej serii. No i znów zabrałam się za nie niezgodnie z kolejnością chronologiczną. Całkiem przypadkiem wpadłam do biblioteki i ściągnęłam z półki jedyną nieczytaną wcześniej pozycję autorstwa Ewy Nowak. I nie żałuję.

Moje pierwsze spotkanie z Miętową serią miało miejsce jakieś sześć, siedem lat temu. Teraz jestem już całkiem starą babą, więc problemy dorastającej nastolatki bardziej mnie bawią, niż intrygują. Jednak miło było odwiedzić starych znajomych po latach... Czas w powieściach Nowak pędzi na złamanie karku. Gdy zaczynałam przygodę z Miętową tytułowa bohaterka miała kilka lat. Teraz jest z niej całkiem udany egzemplarz nastolatki. Marysia Gwidosz, bo to o niej mowa, wyrosła na małą mądralę. Głównym wątkiem powieści jest dwoistość marysinej natury. Rodzice i młodsza siostra w ciągu kilku dni rozpoznają u nastolatki tą okropną przypadłość jaką jest dojrzewanie. I choć sama Marysia nie rozumie w czym rzecz Czytelnik od razu dopatruje się skrajnie różnych zachowań. Tytułowe "Dwie Marysie" to jedna i ta sama postać, która raz ma dobry, a raz zły dzień, co warunkuje jej całkowicie odmienne nastawienie do świata, miłości i rodziny.

Czyta się szybko, łatwo, prosto i przyjemnie. Wydawca myślała chyba o czytelnikach niezbyt obytych w sztuce czytania ponieważ wielkość czcionki jest naprawdę duża. Mam wrażenie, że większa niż w starym wydaniu. Ponad to lekkość fabuły sprawia, że połykałam kolejne kartki nie zastanawiając się nad tym. Zanim się obejrzałam czytałam ostatnią stronę. Dużym atutem powieści jest ożywienie jeszcze jednej postaci - Lwa Hensela z książki "Niewzruszenie".  Jest to jeden z tych tomów serii, który wspominam najcieplej. Nic więc dziwnego, że obecność Lwa w piętnastej (!) części od razu zawyżyła moją ocenę. Zwłaszcza, że przez ten czas dorósł, spoważniał i dojrzał. Mój kochany Zwierzak jest już mężczyzną!

Każdy fan książek Nowak zanudzi się, gdy powiem, że jej styl jest zrozumiały, dostosowany do poziomu intelektualnego czytelnika. A jednocześnie dość zabawny i niesztampowy. Komizm sytuacyjni podkreślany jest przez złośliwy język głównej bohaterki. Z kolei wątki uczuciowe świetnie oddają marysine przemyślenia na wszelkie tematy. Takie sprytne granie językiem i dostosowywanie go maksymalnie do opisywanej sytuacji dodatkowo podkreśla zmienność charakteru Marysi.  

Polecam? Tak. To gratka, dla każdego fana serii oraz ogólnie twórczości Ewy Nowak. Myślę, że można czytać tę serię niezgodnie z kolejnością ukazywania się poszczególnych tomów (tak jak ja). Można też czytać te tomy wybiórczo, rozmyślnie pomijając najsłabsze (moim zdaniem najgorsze to "Ogon kici" oraz "Kiedyś na pewno"). Można także mieć sporo frajdy czytając "Dwie Marysie" nie znając Lwa z "Niewzruszenia". Na tym właśnie polega genialność autorki i całej serii - można pogwałcić kolejność, nie tknąć części tomów, porzucić poprzedni tom w połowie, a i tak świetnie bawić się podczas lektury innego tomu! Gratuluję! Pewnie jeszcze kiedyś wrócę do pozostałych części serii. Muszę doczytać "Drzazgę", "Mojego Adama"oraz "Niebieskie migdały". Nie wiem kiedy wrócę znów do tej serii. Pewnie prędzej niż później, gdy znów jakiś tom wpadnie mi w łapki. Muszę skończyć przygodę z Miętową zanim zestarzeję się do reszty! Miłej lektury!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z