Przejdź do głównej zawartości

"Zorza polarna" Philip Pullman

Ogromne rozczarowanie! Od wielu lat planowałam przeczytać tę trylogię, wsłuchując się w pieśni pełne zachwytów pod adresem trylogii "Mroczne materie" Pullmana. Po kolejny tom sięgnę tylko ze względu na piękne wydanie, które zachęca do dalszej lektury. Nie umiem nawet opisać o czym jest "Zorza polarna". Po lekturze mam wrażenie, że jest to opowieść o niczym, w której niby coś się dzieje, ale jest to mdłe, infantylne i nielogiczne, że trudno wskazać kluczowe dla fabuły wydarzenia (lub założenia)

Powieść jest szalenie infantylna i dziecięca. Prawdopodobnie, nie byłabym tak zszokowana tym faktem, gdyby nie przyszło mi znaleźć tego tytułu na księgarnianej półce opisanej jako "Fantastyka", a nie "Literatura młodzieżowa". Najnowsza szata graficzna i oprawa również sugerują, że nie jest to tytuł skierowany do dzieci. Niestety, losy Lyry są skierowane przede wszystkim do dzieci jedenasto-, dwunastoletnich. Fabuła pełna jest dziur, niektóre wydarzenia klejone są jakby na ślinę. Brak eskpozycji świata wykreowanego przez autora sprawia, że nawet po przeczytaniu całości nie wiem jakimi prawami się on rządzi. Nadal nie wiem czy każdy człowiek ma swojego dajmona, czy tylko szlachta, akademicy lub inna podgrupa.

Co najgorsze, nie polubiłam żadnej z postaci, szczególnie Lyry. Mam nadzieję, że w drugim tomie pojawi się wachlarz innych postaci. Losy głównej bohaterki nie interesowały mnie wcale. Nie pamiętam innej powieści fantastycznej czytanej w ostatnich latach, która byłaby tak nieangażująca! Nie interesowała mnie ani kraina niedźwiedzi polarnych, ani wiedźmy, ani tragedia spotykająca uprowadzone dzieci, ani nawet wątek związany z rodzicami Lyry.

Myślę, że dwunastoletnia ja byłaby zachwycona światem mówiących, magicznych niedźwiedzi polarnej i zmiennokształtnych dajmonów. Z pewnością nie przeszkalałyby mi zbyt pospieszony rozwój wypadków w drodze na daleką północ, brak eskpozycji świata przedstawionego, nielogiczne i nieumotywowane zachowania większości bohaterów oraz ogólny chaos, który zdaje się być następstwem poprzednich wad.

Jedną z nielicznych zalet jest klimat dalekiej północy, który przypomina mi "Lwa, czarownicę i starą szafę" oraz wątek polityczno-religijny związany z Magisterium, który wybrzmiewa na ostatnich stronach powieści i daje mi nadzieję, że kolejny tom będzie bardziej interesujący. Parafraza Księgi Rodzaju jest niewątpliwie fragmentem, który zrobił na mnie największe wrażenie. Nieliczne elementy związane z fizyką i teorią wieloświatu.

Polecam dzieciom i najmłodszym nastolatkom, którzy nie mają zbyt wielkich oczekiwań wobec tak słynnej, ekranizowanej historii. Dorosły czytelnik raczej nie zdoła zatopić się w świat tak słabo zaprezentowany i objaśniony, mając za przewodniczkę roztrzepaną małą kłamczuchę, która choć urocza i zabawna, raczej nie przyciąga zainteresowania starszego czytelnika.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z