Czwarta odsłona "Sagi o braciach Benedictach" odchodzi od konwencji z poprzednich części. Tym razem główna bohaterka nie jest Przeznaczoną żadnego z braci, a jest jedynie obserwatorką wydarzeń. Jednocześnie, sama wplątuję się w nowe relacje, choć wcale tego nie chcę. Misty nie zostanie moją nową ulubioną bohaterką tej serii, w swojej gapowatości i dziecinnym patrzeniu na świat zbyt bardzo przypomina mi Bellę Swan. Misty mówi prawdę. Zawsze. Ponadto, jeśli nie kontroluje swojej mocy zmusza do mówienia prawdy także wszystkich w koło, przez co regularnie pakuje się w kłopoty... Najstarsza z rodzeństwa czuje, że zawiodła swoją sawancką mamę i całkiem normalnego tatę. Dlatego tak chętnie zgadza się na wyjazd do Kapsztadu w poszukiwaniu Przeznaczonej dla kolejnego z braci Benedictów.
"Droga do Misty" Joss Stirling |
Choć akcja "Drogi do Misty" dzieje się aż na trzech kontynentach, to w moim odczucie jest to część z najmniej dynamiczną akcją. Bardziej interesujące były wydarzenia w Kapsztadzie niż w Cambridge czy USA. Jest to tom najgrubszy, w którym poza parą głównych bohaterów pojawia się wiele innych postaci. Część znanych z wcześniejszych tomów oraz część, która pojawia się po raz pierwszy, tworząc barwny korowód bohaterów zły, dobrych i tych pośrodku skali. Alex nie umywa się do braci z tytułu serii, ale pozostaje na tyle interesującą postacią, że mam nadzieję, że nie zniknie w piątym i szóstym tomie.
Największą zaletą tej odsłony serii jest jednak zabieg, który stosuje Stirling na koniec. Autorka nie tylko przełamuje schemat, na którym oparte są pierwsze trzy tomu, ale również ukazuje wady i zagrożenia wynikające z kurczowego trzymania się tej koncepcji, za wszelką cenę.
Komentarze
Prześlij komentarz