"Gdzie niebo mieni się czerwienią" Lisa Lueddecke |
Historia z niewykorzystanym potencjałem. Piękna okładka i tajemniczy opis to jednak zbyt mało, aby powieści Lidy Lueddecke wyróżniała się na tle innych i zapadała w pamięć. "Gdzie niebo mieni się czerwienią" opiera się o wiele świetnych motywów - kraina wiecznego śniegu (jak w "Czerwone jak krew"), odizolowana od świata wyspa (jak w "Trzech koronach"), wszechmocna bogini (jak w "Córce Zjadaczki Grzechów") i dzielna, pozbawiona matki siedemnastolatka, która, aby ocalić swoją wyspę wyrusza w niebezpieczną podróż (jak w "Szóstce wron"). Jednak jest to pasjonująca historia napisana w mało pasjonujący sposób.
Powieść nie jest zbyt gruba - ma około 350 stron. Jednak ponad 200 stron napisane jest w taki sposób jakby był to wstęp. Emocjonujące opisy, wartka akacja i ciekawe przeżycia spotykają Ósę dopiero podczas ostatnich sto stron tej opowieści. Wcześniej wszelkie emocje docierają do czytelnika jakby przez ścianę lodu (sic!) - całkiem stłumione i surowe niczym zimowy krajobraz. Początkowo niezwykle trudno było mi przekonać się do tej opowieści. Choć fabuła jest taka jak wielu innych fantastycznych powieściach dla młodzieży, to przez mało poetycki i zgrabny styl autorki nawet tak prosta opowieść straciła na uroku. Nie polubiłam żadnego z bohaterów, choć rozumiem ich motywacje i podejście do świata oraz tytułowych czerwonych świateł na niebie. Postacie zarysowane są kilkoma zdaniami, składają się z trzech-czterech cech, które decydują o ich postępowaniu.
Najbardziej spodobał mi się dar zesłany przez boginię oraz motyw rozmowy z gwiazdami. Gdyby rozwinąć ten wątek opowieść byłaby dużo bardziej nietuzinkowa i zapadająca w pamięć. Może jeszcze nieco emocji i pominięcie głupawego wątku nieprzyjaźni pomiędzy Ósą a Anneką... Niemniej nie jest to okropnie zła książka. Można przy niej odpocząć, odetchnąć. Zająć myśli na dwa wieczory i nacieszyć oczy okładką. Być może czytelnicy, którzy nie są tak zaangażowani emocjonalnie w lekturę nie odczują braku opisu przeżyć wewnętrznych bohaterów.
Polecam tę książkę największym miłośnikom zimy i/lub opowieści fantasy dla młodzieży, którzy maja słabość do historii opowiadanych z dwóch perspektyw - kobiecej i męskiej. To pozycja dla osób, którym nie będzie przeszkadzać ciągłe zmienianie sposobu narracji.
Komentarze
Prześlij komentarz