Przejdź do głównej zawartości

"Prawiek i inne czasy" Olga Tokarczuk

"Prawiek i inne czasy" Olga Tokarczuk

Jeden z ciekawszych konceptów na powieść jaki ostatnio wpadł mi w ręce. Na pierwszy rzut oka pozycja z każdej strony wygląda ciekawie. Od nietuzinkowego tytułu, poprzez wspomniany koncept budujący świat przedstawiony, kończąc na galerii postaci wymienianą w spisie treści. Właściwie po pierwszych kilku rozdziałach byłam zachwycona pomysłem na sam sposób opisania świata. Jednak równie szybko mój entuzjazm zniknął i zastąpiło go uczucie znużenia. Bo przecież to już było, jeśli nie takie same to podobne. Opisywanie losów całej społeczności na przykładzie jednej rodziny i ich znajomych to zabieg, który zrobił zawrotną karierę w dobie pozytywizmu. Bardzo długi okres czasu, obejmujący kilka pokoleń? Cóż, to też już było, chociażby w "Wariacjach pocztowych". Kwestia żydowska i trauma po 1939? Cała literatura wojenna i wcześniej wspomniane "Wariacje...". Opisy przeciętnej wsi polskiej na przestrzeni dekad? Przykładów bez liku.

Wszystko byłoby do zniesienia, gdyby nie filozofia spłycona do granic możliwości oraz sposób podejścia do czytelnika. Cały czas odnosiłam wrażenie, jakby Tokarczuk pisała tę powieść dla dorosłych, jednakże uważała, że mają oni mentalność pięciolatka i wszystko (wszystko!) trzeba im tłumaczyć, upraszczając sensy symboliczne. Szczególnie rażący w oczy jest rozdział "Czas Zaświatów".  Zgodna z chrześcijańskim dogmatem wizja miejsca, w które dusze udają się po śmierci została przedstawiona jak na przedszkolnej lekcji religii.

Wiele wątków było tylko pobieżnie zarysowanych. Oczywiście, przy założeniu, że tworzymy historie całego miasteczka, mamy kilkunastu bohaterów oraz losy przedmiotów nieożywionych trudno o dokładną i wnikliwą analizę losów każdej postaci. Odnoszę jednak wrażenie, że wystarczyłoby pozbyć się kilku postaci, aby rozbudować wątki innych - na przykład młodość Genowefy oraz dziecięce lata Misi, która jest osią całej powieści. Jej narodziny pojawiają się w pierwszych rozdziałach, a potem śledzimy jej życie wraz z upływającym czasem. Jednak to jej matka, Genowefa, jest postacią ciekawszą, mniej typową oraz bardziej żywą niż Misia. 

Polecam. To dobra powieść, którą dość lekko się czyta. Jednak nie jest to objawienie literackie na miarę przełomu XX i XXI wieku. Przeciętna powieść, realizująca dobrze znane motywy i schematy w niecodziennej formie zbioru "czasów".  To raczej propozycja dla kobiet, które jak w zwierciadle mogą przeglądać się w opowieściach o Genowefie, Misi, Rucie i Kłosce. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z