"Chemia naszych serc" Krystal Sutherland |
Jestem zakochana po uszy w książce "Ponad wszystko" (już niedługo ekranizacja!) oraz naprawdę lubię powieści "Każdego dnia" i "Pewnego dnia" Levithana. Wszystkie te trzy pozycje należą do serii "Uwaga młodość!" od Wydawnictwa Dolnośląskiego, dlatego długo się nie namyślając sięgnęłam po kolejną propozycję z tego cyklu. "Chemia naszych serc", czyli debiut australijskiej pisarki Krystal Sutherland. Po za ciekawymi okładkami tę serię na pewno łączy jedno - nigdy nie dostaję takiej opowieści jakiej się spodziewam. I wiecie co? To naprawdę wielka zaleta! Jeszcze trochę i pokocham "Uwaga młodość!" równie mocno jak "Myślnik" od Bukowego Lasu!
Z całą pewnością "Chemia naszych serc" nie jest typową i schematyczną powieścią o nastoletniej miłości, choć wątek miłosny jest prymarny i dominuje ponad pozostałymi. Miłość jest także motorem napędowym całej fabuły, co czasem trochę przygniata czytelnika nadmiarem ładunku emocjonalnego. Poważnym zarzutem jest też styl autorki. Bardzo nierówny, w jednym momentach czyta się naprawdę lekko i przyjemnie, a potem staje się on tak ciężki, że aż nuży. Przygniatają też aluzje do filmów i seriali. Jasne, kocham intertekstualność, ale bohaterowie rzucający tekstami z "Pulp fiction" jakoś mnie nie ujęli. Fakt faktem, wielu filmów nie widziałam i aluzje, które miały być ciekawe odkryłam dopiero, gdy na końcu znalazłam spis cytatów.
Najbardziej przemyślane i trafne sądy w tej powieści także są cytatami z innych tekstów kultury. Autorka przyznaje się w posłowiu jak na spowiedzi, które mądre myśli ukradła z cudzych piosenek, wierszy, wypowiedzi w sieci i nagrobków. Troszkę to dziwne i smutne, że najlepsze fragmenty nie pochodzą od Sutherland. Największą zaletą jest postać Sadie - starsza siostra głównego bohatera to niezwykle ciekawa, nietuzinkowa i barwa bohaterka. Aż żałuje, że nie powstała książka opowiadająca o jej młodości.
Pod koniec lektury naszła mnie myśl, że być może ta opowieść byłaby ciekawa gdyby narratorem nie był Henry, a Grace. Myślę, że taka zamiana uwolniłaby czytelników od ciągłego doszukiwania się podobieństw "Chemii naszych serc" do powieści Johna Greena. Podobieństw kilka jest i trudno ich nie dostrzec. Mimo tych wad to naprawdę dobra powieść, choć nie szokuje tak jak "Ponad wszystko" ani nie otwiera umysłu jak powieści Levithana. Polecam raczej młodym czytelniczkom, które znudziły się opowieściami o przesłodzonej, nastoletniej miłości i mają dość nierealnych zakończeń na plażach w świetle zachodzącego słońca. Ciekawa, nietypowa i dość odważna w swoich poglądach debiutancka powieść Sutherland zapewni inteligentną rozrywkę i zada trudne pytania o sens miłości, życia i śmierci.
Komentarze
Prześlij komentarz