Przejdź do głównej zawartości

"November 9" Colleen Hoover

Jednak! Wreszcie znalazłam drugą książkę Hoover, która zrobiła na mnie takie wrażenie jak "Hopeless"! Po nudnym "Maybe someday", niewiele lepszym "Ugly love" oraz głupiutkiej, trzytomowej opowieści zawartej "Nieprzekraczalnej granicy" i spółce troszkę straciłam nadzieję. "Never never" sprawiło, że doszłam do wniosku, że Hoover umie pisać. Po prostu nie wychodzą jej opowieści o bohaterach, których skończyli liceum. Po "November 9" zmieniam zdanie. Ale tylko częściowo, ponieważ na początku powieści bohaterowie mają zaledwie osiemnaście lat. Dopiero wraz z rozwojem akcji dorastają i trochę bardziej przypominają postaci z romansów dla dorosłych czytelników autorstwa amerykańskiej autorki (zwłaszcza "Ugly love", ale nie mogę wam tak wprost zdradzić dlaczego!).

Zaczyna się naprawdę bardzo dobrze. Prawie tak dobrze jak "Never never". Przez pierwsze sto stron uśmiech nie schodził mi z twarzy i na nowo pokochałam Hoover. Tym razem za jej poczucie humoru. Mniej więcej w połowie książki zaczęłam przewracać oczami podczas lektury. To już było, jest tak jak zwykle. To prawie tak jak w "Ugly love", no ile można... Dzięki bogu autorka miała jeszcze pomysł jak zaskoczyć czytelnika i przyznaję (!) udało się jej to! Drugi raz absolutnie nie domyśliłam się zakończenia tej historii. Byłam prawie tak zdziwiona jak wtedy, gdy odkryłam co spotkało główną bohaterkę z "Hopeless" (które nadal jest moją ulubioną powieścią Hoover, ale "November 9" wywalczyło w moim prywatnym rankingu drugie miejsce). Zaczyna się dobrze, w środku robi się nudnawo, przewidywalne i tendencyjnie, a na koniec autorka funduje nam emocjonalny rollercoaster.
"November 9" Colleen Hoover
Wyjątkowo polubiłam bohaterów. Oboje. Pisarza Bena i Przejściową Fallon. Polubiłam też pomysł na książkę o książce w książce oraz formę tak bardzo podobną do "Jednego dnia". Opisany jest tylko jeden dzień z każdego roku, zupełnie jak w powieści Nichollsa. Jednak tym razem bohaterowie nie utrzymują ze sobą żadnych kontaktów pomiędzy kolejnymi spotkaniami. Nie jest to zbyt oryginalne, raczej to udoskonalony pomysł z "Jednego dnia", ale z pewnością osoby, który nie czytały powieści Brytyjczyka (ani nie widziały filmu) będą oczarowane tym konceptem. Ja też jestem. To naprawdę bardzo kreatywne udoskonalenie pomysłu Nichollsa umieszczone w kompozycji szkatułkowej. 

Szkoda tylko, że środkowa część powieści tak się dłuży i jest nieprzyjemna. Dlatego książka nie jest tak oszałamiająca jakbym chciała. Finał też jest trochę za bardzo rozwleczony jak na mój gust. Główna bohaterka mówi, że nie lubi "błyskawicznych miłości". Ja chyba za to wolę "błyskawiczne finały" niż ten nawał opisów wewnętrznych Fallon i Bena, który zajmuje ostatnie pięćdziesiąt stron.

Polecam nawet osobom, które zraziły się do powieści Amerykanki dla dorosłych. To świetna powieść i zasługuje na szansę, choć niektóre niepotrzebne akapity ze środka można pominąć. Dobra propozycja dla małych, dużych i średnich czytelników lubiących czytać o miłości opisanej w sposób, który nie powoduje bólu zębów, a opisane emocje można poczuć!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z