Przejdź do głównej zawartości

"Czynnik miłości" Anny Łaciny

"Czynnik miłości". Co za okropny tytuł! Dziękować Bogu, że nie zasugerowałam się prozaicznym tytułem i odważyłam się sięgnąć po tę pozycję. Zdecydowałam się przeczytać wszystkie książki z cyklu "Tylko dla dziewczyn!" (swoją drogą - jeszcze gorszy tytuł) jedna po drugiej. Kolejność lektury zależy tylko od mojego widzi-mi-się, od tego, która z okładek wpadnie mi w oko. Dlatego jako trzecią wzięłam "Czynnik miłości". Każda kolejna książka z tej serii, którą czytam jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Tak było i tym razem.

Sztampowo brzmiący opis oraz inspiracja sagą "Zmierzch" nie są już najlepszą reklamą powieści młodzieżowych, obyczajowych. W moim subiektywnym odczuciu każde odwołanie się do "Zmierzchu" jest antyreklamą, od razu obniża moją ocenę o kilka punktów. No bo też ile można...? "W Czynniku miłości" nawiązania do bestsellerowej sagi trafiają się tylko na początku i to nielicznie. A już spodziewałam się fabuły opartej na uroczym trójkącie "Sierotka Marysia- najlepszy przyjaciel - drugi Apollo"!

Zaczyna się prosto i zwyczajnie. Dwie sympatyczne przyjaciółki, główne bohaterki. Patrycja Adler i Magda Dzik, zwana Magdzikiem. Patrycja jest śliczna i zgrabna. Magdzikowi daleko do ideału. Wiodą sobie całkiem zwyczajne życie licealistek.  Mają swoje problemy i kłopoty, głównie dotyczące rodziny i znajomych ze szkoły. Obie marzą o spotkaniu wielkiej miłości. I tak w pewien październikowy dzień w domku w ogrodzie Patrycji zamieszkuje chłopak. Nie byle jaki! Patrycja wciąż dopatruje się podobieństwa do książkowego Edwarda Cullena. Z kolei Magda zaczyna flirtować przez internet z tajemniczym poetą. Obie są spragnione miłości, ciepła i uwagi. Pragną być kochane, ważne i szanowane. Nie to co w domach... Mama Magdy prowadzi dość luźny styl życia, nie angażując się w rolę samotnej matki. Rodzice Patrycji... Szkoda słów. Podejrzane towarzystwo, korupcja, przemoc domowa, machlojki i szemrane interesy. Nawet jej rodzony brat, Romek, nie daje jej żadnego wsparcia.
"Czynnik miłości" Anny Łaciny
Akcja toczy się spokojnym, jednostajnym rytmem bez ekstremalnych zwrotów akcji. Dwutorowo. Poznajemy równie dogłębnie życie Patrycji jak i Magdzika. Sama nie wiem, która z nich wydała mi się ciekawszą postacią. Odnoszę wrażenie, że z założenia autorka chciała więcej uwagi poświęcić Patrycji i tajemniczemu lokatorowi z ogrodu. Nie potrafiłam rozgryź zagadki polskiego Edwarda Cullena. Od razu wykluczyłam wszelkie fantastyczne możliwości. Spodziewałam się narkomanii, alkoholizmu, gotyckiej sekty... Cokolwiek prawdopodobnego dającego wampiryczny wygląd - blada cera, podkrążone oczy, wysportowanej sylwetki. Ale tego się nie spodziewałam! Autorka zaskoczyła mnie w stu procentach. Wyprowadziła mnie w pole tymi zachwytami Patrycji. Dałam się podejść jak małe dziecko! I dopiero wtedy zrozumiałam, że słowo "czynnik" użyte w tytule ma inne, głębsze znaczenie. 

Zagadką była też dla mnie tożsamość internetowego poety. Nie wierzyłam, że jest tym za kogo się podaje. Ale także i tu nie udało mi się odgadnąć zakończenia. Autorka chyba po nocach sprawdza jakie książki zwykłam czytać, aby później nie powielić ani jednego wątku. A mimo to jakoś bardziej polubiłam Madzię. Może dlatego, że była tak daleka od ideału. Była zwyczajna, realna. Nie za wysoka, przeciętnej urody, niespecjalnie szczupła. Tak odmienna od tych wszystkich cud-miód księżniczek w type Belli Swan! Bo cóż tu dużo ukrywać, zachowanie Patrycji przynajmniej przez pierwsze czterdzieści stron bardzo przypomina słodkie gderanie Belli. A Magdzik... Nie jest idealna, wspaniała i cudowna. W dodatku pakuje się w toksyczny związek. I chyba właśnie dlatego wydaje się być bardziej ludzka. 

Również postacie drugoplanowe są ciekawe zbudowane. Polski Cullen zwany Erykiem choć momentami denerwował mnie, aż chciałam przewracać oczami nad książką ma w sobie krztę uroku. Ale dużo bardziej złożoną postacią jest ów toksyczny osobnik, z którym zwiąże się Magdzik. Nie chcę za wiele zdradzać, ale może warto czytać tę książkę tak, jakby to Magdzik była główną postacią? 

Polecam. Od tak, po prostu. Bo nie jest długa (jakieś niecałe 300 stron), napisana prostym, ale ładnym językiem. Bohaterki są licealistkami, ale "starszaki" też docenią podwójne znaczenie tytułu. Całkowicie zgadzam się z jury, które przyznało "Czynnikowi miłości" nagrodę "Książki roku 2010". To z pewnością jedna z lepszych polskich książek obyczajowych dla młodzieży jaką czytałam. 

Komentarze

  1. Czytałam :) Polecam inne książki tej autorki, według mnie są lepsze :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Kradzione róże" też przypadły mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z