Podobnie jak pierwsza część trylogii, "Mroczniejszy odcień magii", "Zgromadzenie cieni" to powieść, która świetnie realizuje wszystkie założenia gatunku, jednak niczym się nie wyróżnia. Dużo przygód, magii i zabijania. W tym tomie pojawiają się również piraci! Trzeba jednak oddać Schwab, że niezwykle zgrabnie balansuje pomiędzy literaturą młodzieżową a fantastyką dla dorosłego czytelnika. Sam pomysł na turniej magii jednak zbyt mocno przypominał mi "Harry'ego Pottera i czarę ognia", aby w pełni zanurzyć w wykreowanym świecie.
Ten tom czytało mi się sprawniej i przyjemniej niż pierwszy, przynajmniej dopóki autorka nie zaczęła rozwijać wątku miłosnego, który – moim zdaniem – jest całkowicie zbędny w tej opowieści. Ba, postać Lili nie wnosi absolutnie nic do fabuły, a jako bohaterka nie ma żadnej szczególnej cechy, która wyróżniałaby ją na tle setek innych nastolatek z literatury fantasy. Dzielna, piękna, przebojowa, zachowująca jak się facet, uzdolniona i absolutnie wyjątkowa... To wszystko czyni ją postacią zupełnie bez polotu, absolutnie schematyczną, typową, banalną, a przez to również irytującą.
Wyjątkowo interesującą postacią, która mogłaby uczynić te serią wyjątkową lub ponadprzeciętnie dobrą jest książę Rhy. Mam nadzieję, że w trzecim tomie autorka poświęca temu bohaterowi jeszcze więcej uwagi. Moim zdaniem, to najbardziej wyjątkowy i twórczy charakter w tej trylogii. Choć Kell i Holland są dość interesujący, to skupienie się na księciu wyszłoby serii na dobre.
Wciąż zastanawiam się czy sięgnąć po inne serie tej autorki. Z pewnością dokończę "Odcienie magii", licząc na więcej Rhy'a i mniej Lili. Niemniej, polecam miłośnikom gatunku oraz osobom, które chciałyby skosztować współczesnej fantastyki. "Zgromadzenie cieni" to udana kontynuacja, która nie cierpi na "syndrom drugigo tomu". Wydaje się nawet nieco ciekawsza niż jej poprzedniczka.
Komentarze
Prześlij komentarz