"Pretty Little Liars 16. Mordercze" Sara Shepard |
Jeśli nie czytałeś poprzednich tomów serii to właśnie nadszedł moment, w którym powinieneś przestać czytać. Serio. Nie zdradzę nic z fabuły ostatniej części, ale będę nawiązywać do poprzednich, a nie chcę psuć Ci zabawy z lektury, więc... Uciekaj!
Jest! Nareszcie! Tak długo wyczekiwany i wytęskniony finałowy tom cyklu "Pretty Little Liars" nareszcie w Polsce! Cóż, nie ukrywam, że podtytuł tego tomu szczególnie przypadł mi do gustu. "Mordercze" to spora dawka mrożącej krew w żyłach historii. Godne zakończenie wieloletniej walki czterech ślicznych Kłamczuch z Rosewood z prześladowczynią. Może zabrakło jakiegoś mocniejszego gestu, wybuchu frajerek, czegoś, co sprawiłoby, że wypuściłabym książkę z ręki podczas czytania, ale... Ale to wciąż jedna z lepszych serii jaką czytałam. A teraz po kolei...
W wyniku kolejnej intrygi A. dziewczyny zostają zatrzymane przez policję i oskarżone o morderstwo. Hanna, Spencer, Emily i Aria zostają doprowadzone przed sąd. Rozpoczyna się jedne z najgłośniejszych procesów sądowych w Stanach. Cały kraj patrzy na nastoletnie dziewczyny, które posądzone są o torturowanie, morderstwo z zimną krwią i brak serca. Ale nasze ulubione bohaterki nie byłyby sobą, gdyby nie zechciały wziąć spraw we własne ręce. Ponownie decydują się na złamanie prawa i postanawiają dowieźć swojej niewinności. Za wszelką cenę.
Początek jest dość prosty i schematyczny. Powtarza się zachowanie bohaterek z wielu wcześniejszych tomów (może nawet wszystkich...?) i akcja zaczyna się od znanego dialogu. Jedna z nastolatek proponuje plan, pozostałe wyrażają zgodę i do dzieła! Wszystko zmienia się po około sześćdziesięciu-siedemdziesięciu stronach. Emily podejmuje straszną, nieodwracalną decyzję. (Przyznaję, spodziewałam się tego). Nic nie jest już tak samo. Wkrótce potem rusza proces i akcja stanowczo odbiega od powielanego wcześniej schematu.
Ten tom jest bardzo mało wiarygodny. Jasne, ciężko uwierzyć, zę tyle dramatycznych chwil mogło spotkać cztery piękności w ciągu dwóch lat, ale... Ale jakoś udało mi się przekonać do surrealistycznego świata zastraszania i gróźb, w którym żyły dziewczyny. Jednak to wielkie zainteresowanie mediów całym procesem, a także przygody Arii sprawiły, że nie zaufała autorce ponownie. Co za dużo to niezdrowo. I to chyba największy minus ostatniego tomu. Całkowita niewiarygodność i absurdalność wydarzeń, które dotyczyły Arii. Brakowało tylko głosów z zaświatów i paru duchów do kompletu.
Największym plusem jest chyba epilog. Shepard bardzo zgrabnie przedstawiła oddalone w czasie wydarzenia, które (wciąż granicząc z wiarygodnością i realnością) w dość spójny sposób splatają różne wątki z poprzednich części. Tak jakby za wszelką cenę autorka chciała przekonać swoich czytelników, że dziewczyny pozostały sobą i wciąż są silne. Może silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej... Całość czyta się bardzo szybko. Nie jest to bardzo obszerny tom. Jak na tę serię to ma raczej standardową objętość. Połknięcie całości zajęło mi dwa wieczory.
Polecam? Pewnie. Jeśli udało Ci się nie zanudzić przygodami Kłamczuch przez piętnaście tomów to ostatni musisz przeczytać! To świetne ukoronowanie opisanych wydarzeń. Ostatni rozdział jest idealny. Taki TYPOWY dla tej serii i jej autorki, ale jednocześnie był niezbędnym elementem. Nie wyobrażam sobie tego tomu (ba, całej serii!) bez mrocznego akcentu w ostatnim rozdziale. Okładka nie rzuciła mnie na kolona. Ten cykl ma na koncie dużo ciekawsze ilustracje. Ale nie jest najgorsza. Uważam, że ostatni tom nie jest najlepszym z serii (jest dość przewidywalny), ale z pewnością trzyma poziom i dostarcza emocji. Miłej lektury!
Komentarze
Prześlij komentarz