"Prawda o kłamstwach" Tracy Darton |
Książka tak banalna, przeciętna i niczym się nie wyróżniająca, że aż trudno napisać o niej coś więcej niż wydawca zamieścił na odwrocie okładki. Powieść młodzieżowa, która z pozoru udaje thriller, ale bardzo szybko staje się dość przeciętną historią obyczajową o elitarnej szkole z internatem i romansie pomiędzy bohaterami bez charakteru. Wylatuje z pamięci szybciej niż muzyczka z windy. To świetny przykład literatury pociągowej, która przyda się na 3-4 godziny, żeby zabić czas, ale nie pozostawia w czytelniku żadnych wrażeń, zmian, przemyśleń.
Całość napisana jest bardzo prostym językiem, dzięki czemu książkę czyta się bardzo szybko. Bohaterowie - przede wszystkim Jess oraz jej ukochany - są typowymi, papierowymi, sztampowymi postaciami. Także dorośli bohaterowie są płascy niczym odświętne talerze. Zarówno szkolny pedagog jak i czarna bohaterka, hiperambitna pani doktor. Powieść byłaby dużo ciekawsza, gdyby autorka opisała to, co znajduje się w przedakcji "Prawdy o kłamstwach", czyli czas gdy Jess była w ośrodku na badaniach i próbowała się z niego wydostać. Losy przestawione przez Darton wydają się dużo mniej interesujące niż to co działo się z główną bohaterką we wcześniejszych latach.
Największą zaletą "Prawdy o kłamstwach" będzie chyba jedynie utwierdzenie mnie w przekonaniu, że zbyt wiele pozycji z niefantastycznej literatury młodzieżowej przeczytałam i/lub poważnie się zestarzałam, aby znaleźć w tym gatunku coś jeszcze dla siebie. Chyba pozostaje mi zagłębienie się w fantastycznych powieściach dla młodszych i starszych czytelników, a w poszukiwaniu dobrego romansu udać się w kierunki tzw. literatury środka. Polecam tylko w formie pustej rozrywki, mordercy czasu w poczekalni u dentysty.
Komentarze
Prześlij komentarz