"Dziesięć tysięcy drzwi" Alix E. Harrow |
Powieść tak łudząco podobna do dylogii "Podróżniczka" Alexandry Bracken, że aż wywoływała u mnie déjà vu. Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym tytułem. "Dziesięć tysięcy drzwi" wyróżnia się jedynie przyciągającą wzrok okładką. Typowa, szablonowa i niezwykła łatwa do przewidzenia fabuła o osieroconej dziewczynce, która trafia do innego świata... Pełnego cudów, możliwości i zagrożeń. Powieść Harrow to "Alicji w Krainie Czarów" zmieszana z dowolną powieścią, wykorzystującą motyw podróży w czasie w sosie z kompozycji szkatułkowej. Całość doprawiona jest stylizacją językową, przypominającą klasyczne powieści dla młodzieży z przełomu XIX i XX wieku.
Skuszona wieloma bardzo pozytywnymi opiniami, rzuciłam się na ten tytuł krótko po premierze, oczekując powieść dojrzałej, wyjątkowej, barwnej i stojącej bohaterami. W przeciwieństwie do książek Bracken, "Dziesięć tysięcy drzwi" nie opiera się na wzbudzających sympatię postaciach, cechujący się poczuciem humoru czy pazurem... Poczynając od January, poprzez ojca oraz Locke'a, a kończąc na postaciach drugoplanowych trudno znaleźć kogoś wyjątkowego. Wszyscy są tak klasyczni, niczym ze starych filmów Walta Disneya. Oczywiście, pasuje to do stylizacji na język powieści z przełomu wieków, jednak w XXI stuleciu bohaterka dzielnie odkrywająca świat i samą siebie, kierując się dobrym sercem i szczęściem wydaje się banalna.
Sama stylizacja językowa jest dość udana, dobrze współgra z kompozycją szkatułkową. Trudno powiedzieć mi, która z opowieści bardziej przypadła mi do gustu, przez podobieństwo głównych bohaterek oraz ich przygód dość szybko zlewają się w pamięci w jedną historię. Barwniejszy język i dalej posunięta stylizacja zarezerwowane są dla wewnętrznej opowieści, zatytułowanej także "Dziesięć tysięcy drzwi".
Polecam osobom, które tęsknią za literaturą przygodową pokroju Verna czy "Cudownej podróży". Jestem pewna, że lepiej wykreowani bohaterowie, bardziej odbiegający od schematów i ról znanych z dziesiątków dzieł kultury, sprawiliby, że uznałabym ten tytuł za warty uwagi, ciekawy, czy wyjątkowy. Niestety, "Dziesięć tysięcy drzwi" to dość sprawnie napisana opowieść o dziewczynce wpadającej do króliczej nory, przechodzącej przez drzwi do Narnii lub odkrywającej zamurowane, dodatkowe drzwi we własnym domu.
Komentarze
Prześlij komentarz