"Wyspa" Bryony Pearce |
Wielkie rozczarowanie! Oczekiwałam przerażającego horroru, zgrozy, lęku i przerażenia, a otrzymałam "Igrzyska śmierci" w nieco bardziej makabrycznym wydaniu. Powieść Byrony Pearce jest szalenie podobna do "W pierścieniu ognia", a jedyne znaczące różnice to znaczna liczba rozdziałów opowiadających o wydarzeniach sprzed dotarcia na tytułową wyspę oraz fakt, że głównym bohaterem jest chłopak, a nie niezastąpiona Katniss Everdeen.
To nie jest zła książka, jednak oczekiwałam czegoś dużo bardziej oryginalnego, ambitnego i przerażającego. "Wyspę" czyta się bardzo szybko, szczególnie pierwsze sto stron. Jednak zakończenie jest tak makabryczne i kuriozalne, że lektura męczy, a czytelnik modli się o dotarcie do ostatniej strony w jak najkrótszym czasie. Najbardziej irytujący jest jednak moment, w których główny bohater i jego paczka dowiadują się jaka jest motywacja organizatora krwawej gry oraz na jakiej podstawie wybierano jej uczestników... Cóż, przez większą część powieści autorka trzymała się realizmu i prawdopodobieństwa, jednak selekcja na podstawie arkusza z pytaniami przesyłanymi przez internet... Mając nawet średnie pojęcie na temat najczęściej występujących zaburzeń psychicznych trudno uwierzyć, że przekłamane testy internetowe wystarczą, aby wciągnąć kogoś w tę makabrę. Dobrze, że nie był to test psychologiczny z "Cosmo"!
To lektura dla młodszych czytelników, najlepiej takich, którzy nie znają zbyt wielu powieści dystopicznych i antyutopijnych. "Wyspa" bazuje na znanych, typowych motywach, a akcja rozwija się w sposób łatwy do przewidzenia. Nie polubiłam żadnego bohatera i nie udało mi się zaangażować emocjonalnie w opowiadaną historię, nawet gdy dochodziło do tragedia. A narrator może startować w konkursie na jednego z najbardziej irytujących narratorów powieści dla młodzieży... Niemniej, przeczytałam szybko, sprawnie i cały czas wierząc, że fabuła mnie zaskoczy, przerazi i zszokuje. Raczej nie sięgnę po ten tytuł kolejny raz, jednakże nie żałuję, że go przeczytałam.
Po przeczytaniu mogę jednoznacznie stwierdzić, że najciekawszym elementem tek książki pozostaje okładka. Troszkę mi szkoda, że 2019 rok zakończyłam lekturą rozczarowującą i pozostawiającą po sobie swoisty niesmak. Mam nadzieję, że szybko zapomnę o tej niezbyt udanej przygodzie oraz nieplanowanym powrocie do czasów "Igrzysk śmierci".
Komentarze
Prześlij komentarz