Przejdź do głównej zawartości

"Ostatnia prawdziwa love story" Brendan Kiely

"Ostatnia prawdziwa love story" Brendan Kiely
"Ostatnia prawdziwa love story" to połączenie tego co najlepsze z dwóch moich ulubionych powieści drogi - "Aż po horyzont" Morgan Matson i "Powrotu do domu" Allana Strattona. Powieść Kiely'ego łączy w sobie realizm i rewelacyjny sposób opisywania trudów podróży samochodem przez całe Stany z opowieści Matson oraz uczucia, jakimi nastoletni bohaterowie darzą swoich dziadków niczym w powieści Strattona. Jednak ta powieść wyróżnia się humorem. Jest go zdecydowanie więcej niż w obu wspominanych przeze mnie powieściach. Dzięki temu cała historia jest mniej przytłaczająca i przygnębiająca, w zamian za to pokrzepia i dodaje sił czytelnikowi.

Powieść Brendana Kiely'ego to bardziej powieść drogi niż romans, jak wskazuje tytuł. Niemniej, jest to także opowieść o miłości, a raczej o wielu różnych odcieniach miłości. Zaczynając od miłości pomiędzy dziadkiem a wnukiem, poprzez romantyczne uczucie, które wiąże dwoje nastolatków, a kończąc na trudnej miłości do wiecznie nieobecnej mamy. Jednak najważniejsza jest tu wielka, romantyczna miłość Dziadunia i Babci. Miłość, która przetrwała wszystko - wojnę, chorobę nowotworową, wielomiesięczną rozłąkę, a teraz pamięć o tym wielkim uczuciu znika przez chorobę Alzheimera, na którą zapadł Dziadunio.

To podróż nie tylko przez kolejne stany. Nie jest to też podróż wgłąb bohaterów. Ba, to nie tylko podróż w przeszłość, gdy Dziadunio snuje swoje opowieści. To także podróż przez historię rock n' rolla za sprawą wspomnień Dziadunia, pasji Corriny i niewiedzy Tedy'ego. Wielkie przeboje i nieznane piosenki splatają się z plastycznym, prostym językiem, aby razem stworzyć ujmującą, wielopoziomową opowieść o miłości.

Mają ukochaną współczesną powieścią drogi nadal pozostaje "Aż po horyzont", ale "Ostatnia prawdziwa love story" na ostatnich stronach również wycisnęła ze mnie kilka łez. Polecam nie tylko romantyczkom. To dobra opowieść także dla czytelniczek, które nie przepadają za ckliwymi i przesłodzonymi historyjkami i pierwszej miłości.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z