Przejdź do głównej zawartości

"Klątwa tygrysa. Wyzwanie" Colleen Houck

"Klątwa tygrysa. Wyzwanie" Colleen Houck
Nie jestem wielbicielką książek z gatunku paranormal romance, ale są wyjątki. Jedną z moich ulubionych serii jest seria Colleen Houck. I choć nadal nie doczekałam się polskiego wydania piątego tomu "Klątwy tygrysa" to wciąż mam nadzieję. Całą serię przeczytałam ponad trzy lata temu, ale do dziś pamiętam silne emocja, które towarzyszyły lekturze."Klątwa Tygrysa. Wyznanie" to drugi tom przygód pewnej(nie)zwykłej dziewczyny i dwóch indyjskich książąt zamienionych w tygrysy... Niestety druga część straciła nieco uroku, co sprawiało, że pierwszy tom tej serii był przeze mnie znacznie lepiej oceniany... Jednak nadal to jedna z lepszych książek z trójkątem miłosnym jaką miałam w rękach.

Pierwszy minus? Mało Indii w Indii. Pierwsze 100-130 stron dzieje się w Ameryce (znów! za pierwszym razem było to oczywiste, ale teraz staje się to nudne...). Gdy już "wracamy" do Indii nadal nie czuć tej atmosfery, która odwracała uwagę czytelnika od różnych rzeczowych banałów, którymi najeżone są obie książki (rozpalenie ogniska w kilka minut w dżungli, gdzie wilgotność powietrza jest największa na świecie wydaje się średnio realne...), ale! Magia i klimat opowieści sprawiała, że nawet absurdy stawały się miłe dla oka.

Po drugie - najwyższa pora powitać nawiązania do "Zmierzchu" i (o zgrozo!) do "Pamiętników Wampirów". Tak, tak, mówię poważnie... Pojawia nam się regularny miłosny trójkącik rodem z "Pamiętników..." Znów mamy dwóch braci, tego DOBREGO i TEGO złego, znów zakochujemy się w tym DOBRYM w chwili, gdy ten ZŁY postanawia się diametralnie zmienić i staje się LEPSZY od DOBREGO byle zasłużyć na miłość. A my mamy problem, bo nie wiemy, którego kochamy... Co do "zmierzchowych" podobieństw - dużo drogich samochodów, nieporadność, brak wiary w siebie i naiwność głównej bohaterki w stosunku do spraw związanych z miłością.

Po trzecie - stało się coś strasznego... Głupota bohaterki przestała być zabawna, urocza czy śmieszna i jawnie irytuje. Nie mam pojęcia czy to kwestia zmiany w stylu pisania, czy po prostu za dużo tej głupotki.

Jakieś pozytywy? Oczywiście, są. Bez dwóch zdań powieść czyta się gładko i szybko. Czterysta stron w dwa dni to niezły wynik nawet jak na wytrwałego wielbiciela literatury z gatunku paranormal romance. Mamy dużo więcej Kishana (można się domyśleć na podstawie okładki), którego bardzo lubię. Uważam, że jest on najbarwniejszą postacią z cyklu. Jego obecność zaowocowała zdecydowanie bardziej wartką akcją.

Podsumowując, polecam wszystkim, którzy polubili bohaterów podczas czytania "Klątwy Tygrysa". Jeśli ktoś postanowił pominąć pierwszy tom może się czuć lekko "wybity z rytmu", radzą nadrobić zaległości.  Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy połączą w sobie to co w dwóch pierwszych częściach najlepsze - dużo Indii, dużo magii i dużo Kishana! 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyśniony Moondrive Box!

Ta-dam! Nadszedł czas na nowy Box od Wydawnictwa Moondrive. Dotarł do mnie już wczoraj. Z pewnością jest o wiele lepszy niż poprzednie pudełka. I choć sam karton dotarł trochę zniszczony to i tak cieszę się jak w Boże Narodzenie. Jest na prawdę ładny. Znów z każdej strony znjaduje się tekst związany z książką. Na tyle znajdziemy też coś, co przypomina rebus-zagadkę. Oczywiście, nie mam pojęcia jakie jest rozwiązanie. Mam nadzieję, że olśni mnie podczas lektury. Wiem, kim była Lukrecja Borgia, której imię znajduje się na odwrocie pudełka, ale cóż, do diaska, ma ona wspólnego z oniryczną powieścią dla młodzieży? To teraz przechodzimy do zawartości pudełka... Pierwszym przedmiotem, który znalazłam był kubeczek. Duży, granatowy (i dość nie ostry na zdjęciu) w rzeczywistości prezentuje się naprawdę dużo lepiej. Drugim podarkiem była świeczka. Niestety jestem beztalenciem, więc nie umiem określić zapachu, nawet jeśli jest to klasyczna wanilia podpisana jako "Mimo wszystko". Przy

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin

"Zdobyć to, co tak ulotne" Beatrice Colin Ogromne zaskoczenie. Pozytywne. Choć okładka zapowiada romans w cieniu wznoszącej się wieży Eiffela, to powieść Colin jest raczej powieścią społeczno-obyczajową, niż romansem w popularnym rozumieniu. Brytyjska pisarka skupia się na ukazaniu obłudy schyłku XIX stulecia, gierkach pomiędzy klasami europejskiej socjety oraz podobieństw pomiędzy potrzebami bohaterów, a współczesnym czytelnikiem. Z całą pewnością osoby, które sięgają po tę powieść w poszukiwaniu historycznego romansu, namiętnych scen erotycznych i romantycznych scenek w paryskich kawiarniach będą rozczarowane. Jednak osoby, które chciałyby spojrzeć na Paryż z perspektywy budowanej dzień po dniu wieży Eiffela będą zachwycone. Akcja rozwija się dość szybkim, równym tempem. Colin skupia się nie tylko na parze głównych bohaterów - Emilu i Cait - ale także na podopiecznych głównej bohaterki, wchodzących w dorosłość Alice i Jamesa. I to właśnie za sprawą rozpieszczonego ro

"Po drugiej stronie kartki" Jodi Picoult i Samanthe van Leer

Bajki tak to już mają, że wszystko dobrze się w nich kończy. Potwory zostają pokonane, księżniczki ocalone, a książęta są szczęśliwie zakochani... Zaraz, zaraz. Tylko kto powiedział, że książę zakochuje się w księżniczce? Co się stanie, gdy miłością jego życia okaże się czytelniczka? Wtedy tak jak Delilah i Oliver zrobią wszystko, aby wyciągnąć księcia z opowieści. I gdy już wszystko się udaje, gdy jesteśmy o krok od szczęśliwego zakończenia postawstaje kontynuacja, która udowadnia, że za każdym Żyli długo i szczęśliwie kryje się sporo opowieści o niepowodzeniach i rozczarowaniach prozą dnia codziennego.  Oliverowi udało się uwolnić z książki. Nie umie prowadzić samochodu, nie zna szkolnego życia i nie rozumie, że sam może podejmować wybory. Mimo to jest najszczęśliwszy na świecie - teraz może być z Delilah. Do czasu... "Po drugiej stronie kartki" Picoult i van Leer Sięgnięcie po kontynuację "Z innej bajki" zajęło mi ponad dwa lata, więc sporo szczegółów z