"Pretty Little Liars 15. Toksyczne" Sara Shepard |
Tym razem nie będę pisać peanów, panegiryków i od na cześć całej tej serii i autorki. Zostawię to sobie na sam koniec, gdy już przeczytam z wypiekami na twarzy szesnastkę. (Potem zapewne rozryczę się, bo to już jest koniec i nie ma już nic...) Stwierdzę tylko, że tym razem okładka im nie wyszła. Przyznaję, że świetnie koresponduje z tytułem, ale sama w sobie jakoś nie zdobyła mojego uznania. Ale i tak nie mam wrażenia, że kolejne tomy są dopisywane tylko z chęci zysku. Myślę, że to nieograniczona wyobraźnia autorki nie pozwala zakończyć jej przygód Arii, Hanny, Spencer i Emily. Z jednej strony można zacząć drugi cykl, ale kto zagwarantuje, że inne bohaterki także zjednają sobie tysiące fanek na całym świecie? Należę do mniejszości, która z ciekawością i wielką ochotą przeczytałaby nawet i dwudziesty tom serii.
Misterna intryga, która w jednakowym stopniu jest niewiarygodna i fascynująca komplikuje się coraz bardziej. Po tym jak w ręce policji wpadł pomocnik Ali policja uważa, że dziewczynom już nic nie grozi i wycofują się ze sprawy. Ale brak policji nie oznacza kłopotów. Choć dziewczynom udaje się wieźć pozornie normalne życie, zakochiwać się, zrywać, poznawać nowych ludzi, rozpoczynać pracę, a nawet osiągać wielkie sukcesy to prędzej i później Ali znów je dopadnie. Dlatego nie odpuszczają i na własną rękę próbują uporać się z demonem przeszłości jakim jest PRAWDZIWA Ali. Bawią się z kotka i myszkę razem ze swoją prześladowczynią i próbują nie pakować się w dodatkowe kłopoty. Na próżno.
Przyznaję bez bicia, że zakończenie mnie zaskoczyło. Myślałam, że tego typu zagrania już przerabialiśmy (i chyba nawet nie raz, jeśli dobrze pamiętam), więc więcej nie powrócimy do takiego obrotu spraw. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Dobrze, że jeszcze czymś udało się autorce mnie zaskoczyć po piętnastu tomach. Źle, ponieważ ten wątek już był. Trochę to przypomina odgrzewanie starego kotleta, ale podanego ze świeżą surówką. Zwłaszcza, że autentycznie było mi żal głównych bohaterek. Uważam, że zasługują na trochę szczęśliwego i normalnego życia. Choć ich głupota czasem i mnie raziła w oczy... Były i takie momenty, gdy chciała wejść do powieść i nakrzyczeć na moje rówieśniczki, aby wreszcie dorosły. Skończyły szkołę, próbują być samodzielne, zaczynają pracować i studiować, a nabierają się kolejny raz na te same sztuczki prześladowczyni. Ileż można?
Moją ulubioną bohaterką wciąż jest Aria. I nie sądzę, aby zmieniło się to w ostatnim (?) tomie. Hannę i Spencer toleruję. Może po prostu przywiązałam się i przyzwyczaiłam do tych specyficznych postaci, skoro przeczytałam już tyle stron, na których żyją? Ale wciąż nie polubiłam Emily. Finałowa scena z jej udziałem też pozostawia wiele do życzenia... Może po prostu nie lubię takich nierozgarniętych owieczek?
Polecam fankom serii. Nie ma sensu zaczynać znajomość z tym cyklem od środka, a tym bardziej od piętnastej części. Zainteresowanych zapraszam na początek kolejki. Może i wy zakochacie się w Rosewood. Jeśli tak to piętnastka was nie rozczaruje.
Komentarze
Prześlij komentarz