Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.
"Przekleństwo Odi" Maite Carranza |
Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Odi. Finałowy tom powinien pękać od emocji i wyjaśniać kolejne wątki poruszone w poprzednich tomach. No właśnie... Powinien. A to raczej chaos emocjonalny i absurdalne problemy. Dziewczyna ma zbawić świat, ale nie wyruszy z misją dopóki nie pocałuje chłopaka... Chłopaka, który nawet jej nie pamięta. Ucieka od matki, po to aby za nią tęsknić. Pragnie być w klanie krzywdząc wszystkie jego członkinie. Cudowna dziewczyna. Szczerze ją znielubiłam w tym tomie.
Nie jestem pewna, czy to wina przekładu, czy też samą autorkę poniosła wena, ale język jest fatalny. Kto wpadł na pomysł używanie wybitnie sienkiewiczowskiej składni w powieści o nastolatce i dla nastolatków? Słownictwo też ambitne. Zbyt ambitne jak na dialogi pomiędzy piętnasto- i trzynastolatką. Litości. Mimo niewiarygodnie długich zdań, języka godnego traktatów naukowych czytało się źle. Mało dialogów, wybitnie dużo opisu wszystkiego. Czy to widoczków za oknem, czy też stanu emocjonalnego bohaterki - nieszczęśliwie zakochana smarkula, chcąca rządzić światem. No, i przez całą książkę czuła się niekochana, zdradzona i ogarnięta rządzą posiadania zaczarowanego berła. W dodatku trzeci tom jest znacznie dłuższy od poprzednich. Akcja jest mocno rozwleczona. Szczególnie irytująca stałą się, gdy Anaid i jej matka rozdzieliły się. Wtedy narracja podzieliła się na dwoje. I tak jeden rozdział dotyczył losów głównej bohaterki, a następny poświęcony był Selene.
Od samego początku bardziej intrygowała mnie postać Selene. Niestety, autorka skupiała się na piętnastoletniej Anaid, jej matce, babci, koleżankach, ciotkach, ojcu i jeszcze kilkorgu. Wszystko to utrudniało czytanie. Ponad to główna bohaterka co rusz poznawała kogoś nowego. I w tej samej chwili poznawaliśmy jego imię, imię jego matki, imię jego babci, przynależność do klanu oraz opis cech fizycznych. Uroczo, prawda? Dobił mnie w szczególności epizod z podróżą w czasie. To było trochę jakby autorka miała za dużo pomysłów i chciała wykorzystać je wszystkie. Podróżujemy w czasie, podróżujemy przez krainę umarłych. Raz jesteśmy w Pirenejach, a raz na afrykańskiej pustyni. Tylko po to aby przenieść się do Meksyku. Anaid raz jest za czarownicami Omar, raz popiera Odish.
Epilog też mnie nie ujął. Jakoś to takie sztuczne i niepasujące do reszty. Wiem, ze autorka chciała tam ukryć przesłanie z morałem, ale... Nie ukryła. I to drażni. Cała trylogia jest przeciętna, a trzeci tom to zmora. Nie polecam. Jest wiele innych ciekawszych pozycji fantastycznych. Nawet najwięksi wielbiciele wiedź i czarownic poczują się rozczarowani.
Komentarze
Prześlij komentarz