Przejdź do głównej zawartości

"Biała jak mleko czerwona jak krew" Alessandro D'Avenia

"Biała jak mleko czerwona jak krew"
Egzaltacja. To słowo najlepiej oddaje ducha tej powieści. Choć tematy w niej poruszane są ważne - problematyka radzenia sobie ze śmiercią w młodym wieku, poszukiwanie samego siebie oraz uczenie się doceniania tego, co się ma - to język pełen egzaltacji sprawia, że książka staje się płytka, czasem wręcz irytująca. Kolejne perypetie szesnastoletniego bohatera, Leo, są coraz bardziej chaotyczne i enigmatycznie. W drugiej połowie książki trudno zrozumieć nawet motywacje głównego bohatera. Cały czas brakowało mi też spojrzenia Beatrice, poznajemy ją tylko oczami bardzo nieobiektywnego Leo. Powieść ma formę luźnego dziennika chłopaka, przemyśleń i strumienia świadomości, dlatego poza próbą walki z chorobą ukochanej znajduje się tu wiele opisów gry w piłkę, spędzania popołudni w Macdonaldzie i rozmów z przyjaciółmi. W powieści dominują opisy przeżyć wewnętrznych bohatera. Mało dialogów sprawia, że czasem książkę czyta się wolno, choć w tej książce aż roi się wakatów. 
Dużo lepszą opowieścią o białaczce, która zabija nastolatka jest "Czynnik miłości" Anny Łaciny. W powieści włoskiego autora białaczka jest jakby w tle, a główny wątek dotyczy raczej przymusowej lekcji dorastania jaką przechodzi główny bohater. Jego nielogiczne zachowanie, niedostrzeganie najbliższej przyjaciółki i ciągła konieczność pozowania na kogoś innego sprawiły, że nie mogłam polubić go ani odrobinkę. Najbardziej sympatyczna wydaje się Silvia, bo o chorej Beatrice nie wiemy wiele więcej ponadto, że jest piękna i chora. Finał nie wiele zmienia, choć autor w widoczny sposób chciał ukazać metamorfozę bohatera, która nastąpiła w ciągu roku. 
Akcja rozwija się w sposób typowy, łatwy do przewidzenia. Postaci są podobne do wielu innych, które można znaleźć w literaturze. Zaczynając od wspomnianego wcześniej "Czynnika miłości" Łaciny, poprzez "Drugie bicie serca" Tamsyn Murray, aż po inną włoską powieść dla nastolatków "Moje serce należy do Ciebie" Alessio Puleo.
Nie polecam. Nie znalazłam w tej książce nic wartościowego. Egzaltacja, która wylewa się z każdej strony męczy i drażni. Jedyne co w niej dobrego, to wpasowanie się w stereotyp rozemocjonowanego Włocha, który kocha całym sobą i lubi się lenić w rzymskim słońcu. Nie polecam ani romantyczkom - w tej powieści miłość jest tylko platoniczna - ani wielbicielkom wzruszeń. Tylko prawdziwa płaczka może uronić łzę na ostatnich stronach. 

Komentarze

  1. Hm, z tego co piszesz wynika, że to naprawdę dziwna książka... Raczej jej nie przeczytam, skoro tak odradzasz, ale naprawdę szkoda, że jest tak nieudana, bo coś mnie w niej intryguje czy też pociąga... Czyżby tytuł?... ;) No, ale skoro jest taka, jak piszesz, to rzeczywiście chyba nie warto. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka jest przyciągająca, to z całą pewnością. Jednak jeżeli miałabym polecać włoskiego autora, który w sposób autentyczny pisze o miłości to najlepszy jest Federico Moccia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,

"Opowieści z piasku i morza" Alwyn Hamilton

"Opowieści z piasku i morza" Alwyn Hamilton Dodatek do trylogii "Buntowniczka z pustyni" zawiera cztery nowele oraz wywiad z autorką. Wywiad jest taki sam jak wszystkie inne, które zamieszcza się w tłumaczonych powieściach. Kilka banalnych pytań, wspomnienia z dzieciństwa, gdybania i marzenia. Za to opowiadania są naprawdę ciekawe, ciekawsze niż w wielu innych dodatkach, które zdarzało mi się czytać. Szczególnie pierwsze z nich - o losach Ahmeda i Jina na morzu - było ciekawe, nie powielało treści znanych z trylogii, jednocześnie nie uczyniło z braci świętych, chodzących ideałów o nieskalanej reputacji. Drugie z opowiadań to uszczegółowiona historia, którą czytelnicy trylogii już znają. To losy matki Jina, która w pałacu sułtańskim poznaje swoją najlepszą przyjaciółkę, a później patrzy na jej śmierć. Ta nowela była najbardziej emocjonalna, choć nie wniosła wiele nowego do świata okrutnych sułtanów i walki o władzę. Trzecia historia skupia się na ka legendz