Dobrze, przyznaję. Nie powinnam kupować nowych książek. Nie powinnam nawet czytać książek, które nie pojawiają się w spisie lektur na ten semestr, ale dziś rozpoczyna się niespodziewanie długi weekend, więc potraktowałam to jako znak i zainwestowałam w nowego Moondrive Boxa. Fanfary! Tutututu! Panie i Panowie! Przed państwem Perfekcyjny Moondrive Box cały w różu i w babeczki! Jeszcze nie jestem pewna, który z boxów jest moim ulubionym, ale mam wrażenie, że Wydawnictwo stara się coraz bardziej i każde kolejne pudełko jest coraz ciekawsze. Ilość różu w tym boksie jest oszałamiająca. Absolutnie wszystko jest różowe. Nawet bibułka, którą jest wyłożony kartonik ma odcień wściekłego różu. Różę mamy także na okładce książki. Różowo mi!
Jeśli chodzi o słodycze... Kto lubi lizaki? Oddam w dobre ręce. Kolorowy lizak na patyku, wygląda naprawdę smacznie, ale ja mam dość cukru, gdy patrzę na sam kartonik. Dużo bardziej ucieszyłam się z ołówków, które skrupulatnie zbieram i mam już ołówek reklamujący wydawnictwo Moondrive, który dostałam podczas zlotu wielbicieli oficyny w Poznaniu (fajnie było, możecie wrócić!). Jednak ołówki z boksa wydają się porządniejsze i lepszej jakości. Wracając do cukru w każdej postaci... Lizak wygląda na ręcznie robiony i na tyle zdrowy na ile zdrowe mogą być słodycze, składające się z barwników spożywczych i cukru. I tylko jeden z ołówków ma kolor przesłodzonego różu.
Najlepszą niespodzianką, jaką znalazłam ukrytą w pudełku jest podkładka pod komputerową myszkę! I to nie dlatego, że jestem wielbicielką prezentów praktycznych i konkretnych. (Tak, książka to praktyczny prezent. Nie, świeczka nie). Moja dotychczasowa podkładka pod myszkę ma dziesięć lat i chętnie przejdzie na zasłużoną emeryturę. Oby biało-różowe cudo w kropki od Moondrive też przetrwało tyle lat. Największym przedmiot z boksa jest kubek termiczny. Różowy i z babeczki. Ozdobiony buntowniczym, zabawnym napisem Eat cupcakes for breakfest. Jednym zdaniem - wydawnictwo zwiększa gabaryty ukrywanych przedmiotów! Zaczęli od paczki popcornu, przeszli do pocztówek i pinów, aby zaszaleć ze świeczką, klasycznym kubkiem i dopełnić całości kubkiem termicznym i podkładką pod myszkę.
Całe szczęście, bo pierwszy box był rozczarowujący (dlatego go nie mam, choć bardzo chciałabym przeczytać "Earl i ja i umierająca dziewczyna"), drugi był dobry, jednak nie zachwycał. Trzeci i czwarty naprawdę przypadły mi do gustu. Mam cichą nadzieję, że przed świętami pojawi się jeszcze jeden. I jeszcze lepszy!
Komentarze
Prześlij komentarz