Przejdź do głównej zawartości

"Bez szans" L. J. Smith

"Bez Szans" L. J. Smith



Jedna z serii przeciągana w nieskończoność i jeszcze troszkę. Dziś przed państwem "Pamiętniki Wampirów" stworzone przez L. J. Smith, a pisane przez ghost writerkę - Aubrey Clark. Bardzo długo zbierałam się po te "dopisane tomu". Jakoś nie mogłam się przemóc po kiepskim "Fantomie" i marnej "Pieśni księżyca". Po "Bez szans" sięgnęłam raczej z przyzwoitości. Skoro już kupiłam... Odleżały swoje na biurku i doczekały się. Niestety moje obawy były uzasadnione. "Bez słów" nie jest aż tak fatalne jak "Fantom", ale wydaje się być równie niedopracowane i wymuszone co "Pieśń księżyca" oraz równie nijakie jak "Moc przeznaczenia". W każdym rozdziale czuć, że są to tylko kolejne tomy dopisywane na siłę... W takich chwilach dziękuję autorce (autorkom?), że nie męczyły mnie tomiszczem, mającym blisko pięćset stron jak rewelacyjna "Północ".

Kochajmy się! To z pewnością było motto, które przyświecało Clark podczas pisania. Bo tej wielkiej, pięknej, idealnej miłości jest tu na prawdę dużo. ZA DUŻO. Od samego początku serii drażniła mnie szlachetność i wielkoduszność Stefano. Jeszcze bardziej drażniła mnie jego bezwarunkowa i zaślepiona miłość do Eleny, która (jak dla mnie) wciąż jest głupiutką miss piękności w lokalnym ogólniaku w zadupiu mniejszym w stanie Wirginia. Jasne, może dojrzała i zmądrzała dzięki przygodom i tragediom jakie je spotkały. Ale wciąż jest wszystkowiedzącą królewną o niepokalanym sercu. No i wszystkich KOCHA. A to, że tą miłością rani bardziej niż nagradza już jej nie obchodzi. Co i rusz Clark podkreśla jak to Elena kocha Stefano i jak Stefano kocha Elenę. A szlag mnie trafił, gdy słodziutka Elena zarumieniła się podczas rozmowy z Bonnie na myśl o dzieleniu łóżka, mieszkania i życia ze Stefano. Czy przypadkiem nasza  dwudziestopięcioletnia ślicznotka nie mieszka z nim od kilku lat? No więc kochajmy się, a może przeżyjemy tę idealną miłość nieśmiertelnej ślicznotki i nieumarłego przystojniaczka...

Wymuszona, płaska, płytka, bezbarwna i nijaka. Te przymiotniki odnoszą się zarówno do banalnie skonstruowanej fabuły jak i do nowych postaci. A "nowych" jest całkiem sporo. Są niedopracowani i wprowadzanie jakby od niechcenia. Często autorka wspomina o nich tylko dwa razy - raz, gdy ich przedstawia i raz, gdy ich uśmierca po kilkudziesięciu stronach. Wzruszające, doprawdy. Ale o dziwo czyta się dość prędko. Pomaga w tym dość duża czcionka, duże marginesy i niemała interlinia. Poza tym fabuła leci na łeb na szyję. Właściwie już po sto pięćdziesiątej stronie wszystko jest załatwione, jasne i przejrzyste. Autorka funduje też sporo zwrotów akcji. Domyślam się, że z założenia miały być one nagłe i niespodziewane. W praktyce okazały się jak najbardziej oczekiwane i spodziewane. Bo kto kończy główny wątek ledwo w połowie fabuły? Tak samo oczywiste było, że przygody Damona w Europie oraz zmagania Eleny i Stefano w Wirginii muszą mieć jakiś związek. 

I coś za mało Damona. Świat kręci się w okół zakochanej pary oraz kilku przyjaciół Eleny. Ale Damona jakoś pominięto. Niby dużo się z nim dzieje, ale autorce wystarczały trzy akapity aby o tym opowiedzieć... Szkoda. Wciąż bardziej lubię Damona niż Stefano. Co do finału... Pamiętam jak zanosiłam się szlochem po przeczytaniu "Północy". Tym razem... Bardziej zaciekawiło mnie co wydarzy się z Meredith. I właśnie z tego powodu sięgnę jeszcze dziś po księgę dziewiątą. Polecam tylko największym fanom serii (i tylko tym fanom, którzy jeszcze z niej nie wyrośli, ponieważ bohaterowie starzeją się, ale nadal zachowują się jak banda licealistów). Polecam również tym, którzy lubią Meredith. W tym tomie chyba warto skupić się właśnie na tej postaci. Choć i ją autorka potraktowała nieco po macoszemu. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...