Przejdź do głównej zawartości

"Musimy coś zmienić" Sandy Hall

Jedna z najlepszych i najzabawniejszych książek tego roku. Uwiedziona uroczą okładką i zachęcającym opisem skusiłam się i pożarłam całość na raz. Zabawna, słodka, urocza i sympatyczna. Nie da się jej nie polubić i nie zakochać się w tej kilku miesięcznej wędrówce przez zawiłą drogą uczucia. Największą zaletą (i jednocześnie największą reklamą) tego tytułu jest zawarcie czternastu punktów widzenia na trzystu set stronach. Tak, dobrze mówię. Mamy do czynienia z czternaściorgiem postaci, którzy mają swoje krótkie rozdziały. Ale Lea i Gabe - główni bohaterowie - nie mają prawda do opowiadania o własnej miłości. Narratorem stają się kolejno osoby z którymi para głównych bohaterów chodzi na zajęcia, a także wykładowczyni, dostawca chińszczyzny na wynos, ławka na dziedzińcu oraz wiewiórka. Tak, w tej książce ławka prowadzi narrację!

"Musimy coś zmienić" Sandy Hall

Lea i Gabe to para studentów. Ona jest dopiero na pierwszym roku, on prawie kończy naukę. Poznają się na kursie kreatywnego pisania. I ten fakt sprawia, że od razu zapałałam gorącą miłością do obojga bohaterów. Podróżują jednym autobusem w drodze na campus. Zamawiają te same dania z chińskiej restauracji. Jednak mimo to nigdy ze sobą nie rozmawiali. Nie tak naprawdę. I choć wszyscy widzą, ze są dla siebie wprost stworzeni to nieśmiałość nie pozwala im się do siebie zbliżyć. Historia opisana w książce trwa prawie cały rok akademicki i dzięki temu stopniowo możemy śledzić rozwój sytuacji. To wielka zaleta. Nie uwierzyłabym, gdyby  całość zamknęła się w ciągu kilku tygodni.

Barwny i żywy język pobudza wyobraźnię, choć autorka nie wdaje się zbytnio w opisy przyrody i świata otaczającego parę przyszłych pisarzy. Nawet za wiele nie dowiadujemy się o cechach fizycznych zakochanych. Poznajemy więcej szczegółów wyglądu wiewiórki-narratorki. Szeroka perspektywa, która powstałą dzięki wprowadzeniu aż czternastu narratorów pozwala na dobry ogląd sytuacji i rozwoju wypadków. Złośliwostki Victora - kolegi z zajęć kreatywnego pisania - równoważą lukrowane zachwyty Maxine i kierowcy autobusu.

Czyta się bardzo szybko. Wprost nie mogłam oderwać się od tej książki. Przeczytałam ją jednym tchem, zaśmiewając się do łez. A radosny uśmiech wciąż nie schodził mi z twarzy. Bardzo chciałam jak najszybciej poznać zakończenie tej uroczej i słodkiej historii. Jasne, jest słodka. Ale nie ZA słodka.Zabawna, poruszająca, wrażliwa, szczera i zwyczajnie pocieszna. Z całych sił kibicowałam Lei i Gabe'owi!

Bardzo polecam. To jedna z moich ulubionych książek, które przeczytałam w tym roku. I choć nie posiada unikatowej lub wyszukanej fabuł naprawdę dobrze się ją czyta. Bohaterowie i narratorzy są sympatyczni i z łatwością można ich polubić. To dobra książka. Szczególnie dla dziewczyn w wieku pary głównych bohaterów lub odrobinę młodszych. Przywraca wiarę w siłę miłości i przeznaczenie. Coś o dwóch rozdzielonych połówkach jabłka i idealnie dobranych parach. Pogodne, ale nie sztuczne optymistyczne. A śliczna okładka tylko dopełnia całości! Bardzo gorąco zachęcam. Kilka godzin szczerej rozrywki gwarantowane!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...