Bardzo nietypowy reprezentant swojego gatunku. Tak bardzo wyjątkowy i nieoczywisty, że przez pierwsze rozdziały byłam pewna, że będzie to horror, a nie thriller z wątkiem kryminalnym. Trzeba jednak podkreślić, że pierwsze rozdziały podobały mi się najbardziej, przez pierwsze 80 stron byłam wręcz zachwycona tym tytułem. Potem zaczęłam odczuwać jednak lekkie znużenie tym sposobem prowadzenia akcji i dostarczaniu czytelnikowi raz za razem sprzecznych informacji. Niestety, w połowie powieści cały czar i magia wyparowały...
Świetna warstwa językowa i narracyjna. Warto podkreślić, że absolutnie każdy z narratorów mówi swoim własnym językiem, widzi świat swoimi oczami i kategoryzuje go przez swoją wrażliwość, co świetnie pokazuje jak różnie można odebrać i zapamiętać to samo wydarzenie. I choć ogólny koncept mnie nie przekonuje, a co gorsza przywodzi na myśl skojarzania z pewnym bardzo złym filmem (bardzo znanego, tytułu nie wspomnę, aby nie zdradzać plot twistu), który wykorzystuje ten sam motyw, to nie umiem nie docenić tego co dzieje się w języku. Szczególnie rozdziały stworzone z perspektywy Olivii są bardzo dobre, z początku to właśnie one wzbudziły mój największy zachwyt.
O dziwo, klimatem - szczególnie pierwsze sto stron - przywodziło mi na myśl dwie inne, równie nieoczywiste powieści. Przede wszystkim, "Sadie" Courtney Summers, "Margo" Tarryn Fisher oraz "Moja najdroższa" Gabriela Tallenta (bardzo polecam!). Im dalej w las, tym ciemniej (ach, te brzozy na okładce!), ale początkowe bardzo dobre wrażenie blednie przy moim absolutnym braku zaangażowania emocjonalnego w finał powieści. Warto też dodać, że powieść czyta się wyjątkowo szybko, bardzo sprawnie powiązane ze sobą rozdziały szybko wywołują syndrom "jeszcze jednego rozdziału", więc przeczytanie na raz sto stron nie stanowi żadnego problemu. Tylko finał czytało mi się dużo gorzej i powolniej, ale zrzucę to na karb mojej awersji do - jak się okazuje w połowie - najważniejszego motywu.
Mimo bardzo pozytywnego pierwszego wrażenia, "Ostatni dom na zapomnianej ulicy" to tylko zwykłe thrillerowe czytadełko, na plażę lub hamak w ogrodzie. Warstwa językowa wyróżnia jednak tę powieść na tle wielu innych tytułów, które napisane są w sposób absolutnie banalny, typowy, zwyczajny. To chyba największa wada powieści gatunkowych, jeśli finał nie wzbudzi silnych emocji, to dany tytuł rozpływa się szybko w odmętach niepamięci, a nawet świetnie dopracowany warsztat - narracja i język - nie obronią danego tytułu.
Komentarze
Prześlij komentarz