Przejdź do głównej zawartości

"Zakon drzewa pomarańczy" Samantha Shannon

"Zakon drzewa pomarańczy", czyli fantastyka dla początkujących i niezaawansowanych

Smoków tyle co kot na płakał, za to kobiet zachowujących się jak rozkapryszone dziewczynki pod dostatkiem. Z pewnością, powieść Shannon to dla mnie spore rozczarowanie, jednak wynika to przede wszystkim z promocji. Kolejne recenzja, akcje promocyjne czy nawet opis na okładce nie ostrzega czytelnika, że to opowieść prosta, by nie rzecz banalna, skierowana do młodszego odbiorcy. Ba! Powieść przez pewien czas też obiecuje, że będzie rasowym fantasy dla odbiorcy, który nie jedno już czytał i widział. Tymczasem, gdzieś koło dziesiątego rozdziału autorka zrezygnowała z rozmachu jaki ma początek książek. Porzuca troje z czworga bohaterów, aby skupić się na Ead, która jest taka sama jak tuzin innych bohaterek z powieści dla młodzieży. Z potężnego świata podzielonego na Zachód i Wschód istotny staje się tylko jeden zamek, jedna komnata, a z czasem tylko jedno łoże...

Książka Shannon zyskuje dużo, gdy przestać traktować ją jak dzieło fabularne, a zacząć przyglądać się tej publikacji jak podręcznikowi dla osób, które chcą poznać się z (pod)gatunkiem epic fantasy. "Zakon drzewa pomarańczy" to bardziej przegląd wątków, tropów, motywów i schematów niż ich realizacja. Trudno śledzić z zapartym tchem wydarzenia związane z którąkolwiek, ale trzeba autorce przyznać, że liznęła wszystkiego co kojarzy się z gatunkiem - smoki, wiedźmy, tajemne bractwa, alchemia, wojna, królowe i królowie, intrygi dworskie, piraci, potężne artefakty, podróż w nieznane... Czego tutaj nie ma! Fakt, to przeszło tysiąc stron, jest gdzie się rozpisywać, szkoda tylko, że na czytelniku, który fantasy zna i lubi ta mnogość nie robi wrażenia, a wszystko to jakieś blade i infantylne. Ale na początek? Myślę, że to dobry przewodnik, taka próbka dla czytelnika, który nie wie czy lubi, ale chciałby poznać.

Z pewnością to świetna propozycja dla piętnasto-, szesnastolatek, które fantasy nie czytały albo czytały nie wiele. To też dobra propozycja dla kobiet, które - rak samo jak Shannon, co autorka zdradza w wywiadzie - zawsze marzyły, aby w powieściach Tolkiena kobiety odgrywały ważniejszą rolą. Jednak czytelnik, który zna i kocha fantastykę od lat poczuje się srogo zawiedziony już po dziesiątym rozdziale. Najbardziej dotkliwy jest brak smoków. W części pierwszej smoki pojawiają się trzy razy, a opis ataku smoka na wieżę zamkową jest śmiechu warty. W drugiej części smoków jest nieco więcej, ale jest też więcej wątku romansowego, który skutecznie przykrywa wszystko inne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...