Przejdź do głównej zawartości

"Błękit szafiru" Kerstin Gier

"Trylogia Czasu. Błękit szafiru" Gier
Po raz pierwszy sięgnęłam po "Trylogie Czasu" w maju 2012 roku, a więc pół roku po pierwszej polskiej premierze tej części (druga premiera, w nowym wydaniu zaplanowana jest na wrzesień). Minęło prawie pięć lat, a mój zachwyt nie zmalał ani troszkę. Ponadto - potrafię dokładnie przywołać w pamięci chwilę, gdy czytałam ten tom z wypiekami na twarzy. Pamiętam też większość szczegółów z fabuły oraz wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi podczas lektury. A to chyba najlepsza rekomendacja jaką można dać jakiejkolwiek książce beletrystycznej - po blisko pięciu latach nadal mam w głowie wrażenia z lektury.

"Błękit szafiru" to bez porównywalnie najbardziej emocjonująca część z całej trylogii... Koniec jest zaskakujący, zmuszający czytelnika do natychmiastowego przeczytania trzeciego tomu... Dlatego ostrzegam wszystkich o słabym sercu: nie zabierajcie się za lekturę "Trylogii Czasu" jeśli nie macie wszystkich tomów uszykowanych tuż obok siebie. Najlepszym momentem na rozpoczęcie tej niecodziennej przygody jest długi weekend, ponieważ powieści wciągają do tego stopnia, ze nie dają spać. To już nawet nie jest syndrom "jeszcze jednego rozdziału". Nie! To dużo poważniejszy stan - konieczność przeczytania do końca. I tak - w piątek "Czerwień rubinu", na sobotę "Błękit szafiru", a  w niedzielę przed obiadkiem kończymy "Zieleń szmaragdu". A to wszystko dlatego, ze czytelnik zostaje porzucony i osierocony przez bohaterów w kulminacyjnym momencie!


Postać Xemeriusa staje się jeszcze bardziej zabawna niż w poprzedniej części, co jest dodatkowym atutem "Błękitu Szafiru". Nie jestem pewna, ale to chyba moja ulubiona część z trylogii. Po części jest to zasługa jeszcze piękniejszej okładki oraz dobrego wydanie (są to dwie niewątpliwe zalety starszego wydania opublikowanego nakładem wydawnictwa Egmont), a w połączeniu z fascynującą historią i dobrym stylem autorki książka staje się obowiązkową lekturą każdego wytrwałego czytelnika światowej fantastyki! Wątek romantyczny, który przez wielu uważany jest za dominujący w tej trylogii pogłębia się i rozwija w zawrotnym tempie, jednak jest on nieodzownie związany z wątkiem podróży w czasie. Moim zdaniem wcale nie przytłacza pozostałych wątków, ani nie wychodzi na pierwszy plan. Raczej - podobnie jak w "Silver" - wątek miłosny jest paliwem napędowym dla rozwoju dalszych wydarzeń.

Jeszcze raz polecam z całych sił. To nie tylko powieść dla rówieśników głównych bohaterów, dorośli czytelnicy także z radością wkroczą w świat stworzony przez Silver i dadzą się porwać biegowi wydarzeń. Głównie za sprawą niezwykle plastycznego i obrazowego języka oraz mojego ukochanego, złośliwego humoru, który znajdujemy na prawie każdej karcie tej książki.

+uwielbiam scenę balu!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...