Przejdź do głównej zawartości

"Magia sprzątania" Marie Kondo

Przed państwem najgorsza książka tego roku! I to nie dlatego, że pierwszy raz zabieram się za recenzje poradnika...  O to książka, która próbuje przekonać czytelników do wspaniałości autorki oraz zbawiennej sztuce sprzątania! Tak, sztuce! W Japonii zachowanie czystości w domu to prawdziwa sztuka! A autorka jest na tyle skromna, że pozwoliła sobie nazwać własnym, zmodyfikowanym nazwiskiem rewelacyjną metodę na sprzątanie! I jakże innowacyjną! Proszę państwa (fanfary), aby mieć porządek w domu, należy wyrzucić na śmieci wszystko, co nie sprawia nam radości! O tuż to! A czyste mieszkanie zapewni nam pewność siebie, pozwoli zrzucić zbędne kilogramy oraz uszczęśliwi nas jak nic innego!

"Magia sprzątania" Marie Kondo
Marie Kondo proponuje zacząć porządkowanie od ubrań, więc zainspirowana jej odkrywczym dziełem również najpierw poświęcę się i napiszę małe co-nieco o tym rozdziale. Najbardziej ujął mnie ustęp o nieszczęśliwych skarpetach. Czy wiecie, że wasze skarpetki w szufladzie, zwinięte w kulki są takie nieszczęśliwe? Przecież pobyt w szafie to dla nich szaf urlopu! A my zamiast być im wdzięczni za ochronę naszych stóp, wrzucamy je zwinięte i ściśnięte! Tak być nie może! Uwolnić skarpety! A może należycie do złoczyńców, którzy nie trzymają poszczególnych rodzajów odzieży w stadach? Marynarki muszą trzymać się razem! Mój szlafrok jest dużo szczęśliwszy od kiedy zawisnął obok innych szlafroków, o spódnicach nie wspominając! Co więcej, należy dotykać swoje ubrania. Wtedy są szczęśliwsze, nasz dotyk je uszczęśliwia. A szczęśliwe ubranka zaczynają błyszczeć z radości! Nie zauważyliście?

Kocham metaforykę i porównania jakimi raczy nas autorka. Zauroczył mnie także wysoki styl. I wyjątkowy talent tłumacza. Naprawdę, poradnik to typ rodzaj książek, gdzie zdania z błędną składnią są jak najbardziej nie na miejscu. Przecież i tak już po przedmowie wiedziałam, że to komedia, a nie poradnik dla bałaganiarzy. A poradniki nie służą do nauki, dlatego nie muszą być poprawnie zredagowane i przetłumaczone. I tak wszystkiego się nauczysz, nawet, gdy zwyczajnie nie zrozumiesz, co autor ma na myśli. Ale nigdy (NIGDY!) się tak nie uśmiałam podczas lektury. Byłam pod tak wielkim wrażeniem porad na wagę złota, że prawie spadłam z krzesła. 

Marie Kondo zachęca do wyrzucenia instrukcji do telefonu komórkowego zaraz po wyjęciu nowego urządzenia z pudełka. Przecież i tak nauczysz się obsługiwać telefon używając go... Oczywiście, o ile najpierw wpadniesz na to jak go włączyć i skonfigurować. A książki? Zwłaszcza te nieprzeczytane? Wyrzuć! Tak! Przecież po co Ci one? I tak ich nie przeczytasz! A te przeczytane w połowie? Też wyrzuć, widocznie miały być przeczytane tylko w połowie. Zdjęcia? Wyrzuć. One nie dają Ci już radości, o ile nie przypominasz sobie każdej chwili patrząc na nie. Nie zapomnij też podziękować wyrzucanym przedmiotom za chwilę radości, której doznałeś, gdy ją kupowałeś. 

Najgorsza książka jaką czytałam w tym roku. Absurdalna i niedorzeczna. Nawet jeżeli potraktować to jako komedię i satyrę na japońską kulturę to żal mi każdego drzewa, które zostało przeznaczone na papier dla tej książki. Mam nadzieję, że nikt nie weźmie na poważnie porad Kondo i nie zacznie witać się ze swoim szlafrokiem, licząc, że będzie błyszczał... Trzymajcie się z dala od tej pozycji.

Recenzja bardzo ironiczna

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...