Przejdź do głównej zawartości

"Życie Violette" Valerie Perrin

Przyciągająca wzrok okładka ze złoceniami, nadmierna promocja i Zupełnie przeciętna powieść obyczajową, którą czytelnik poznaje niechronologicznie, choć w życiu Violette nie ma absolutnie nic zaskakującego, zarówno pod względem literackich motywów i nawiązań, ram gatunkowych, jak i pod względem stylu, języka, metaforyki oraz symboliki.

Kwiecisty styl pełen truizmów w stylu Paulo Coelho drażni i irytuje, gdy czyta się rozdział za rozdziałem. Robienie dłuższych przerw pomiędzy kolejnymi sesjami z tą książką wydaje się konieczne, aby pozbyć się ciągłego uczucia déjà vu. Opisy uprawy pomidorów i sadzenia kwiatów również nie ułatwiają lektury, choć bardzo krótkie rozdziały i przeplatanie fragmentów retrospektywnych z współczesnymi usprawniają cały proce. 

Najciekawszy  a z pewnością najzabawniejsze  są fragmenty, w których główna bohaterka rozmawia z księdzem. Nie ucieka od tematów religijnych, ale nie popada w patos, towarzyszący opisom uprawy warzywniaka i rozmów z poprzednim opiekunem cmentarza. Ksiądz jest też jedyną męską postacią, posiadającą pozytywne cechy charakteru, dalekie od tych, które zazwyczaj przypisywane są toksycznym, męskim bohaterom. Wszyscy pozostali bohaterowie albo składają się z dwóch cech na krzyż (grabarze i teść Violette), albo są zlepkiem stereotypów o przedstawicielach pewnej klasy społecznej, zawodu lub mieszkańcach regionów Francji. Dorzućmy do tego nieznośną teściową, która nie akceptuje wybranki synka-jedynka...

Jakiś czas temu w mojej głowie pojawiła się nowa przestrzeń na książki opatrzona metką "niezapamiętywalne". "Życie Violette" wpadło do tej wewnętrznej szufladki już podczas lektury czwartego rozdziału. Jeśli po czwartym rozdziale ma się wrażenie, że "Ach, to będzie tak!" to jest to wrażenie zupełnie uzasadnione i to będzie właśnie tak jak się wydaje, ale okraszone setkami truzimów z gatunku "życie jest piękne" i "po burzy zawsze wychodzi słońce".

Nie rozumiem zmiany perspektywy w narracji pod koniec książki. Całą powieść skupiamy się na Violette, aby końcowe rozdziały oddać jej mężowi, poznać te same fakty z jego punktu widzenia, a jednocześnie nieco go wybielić, pokaż jego dobre strony i wytłumaczyć toksyczne, ciągnące się latami zachowania. Spłyca to (i tak bardzo płytką, banalną i zupełnie przewidywalną) całą powieść do poziomu wyschniętej kałuży.

Da się czytać, nawet dość szybko i sprawnie, tylko po co? Skrajnie przewidywalna obyczajowa powieść pociągowa lub na plażę, która ulatuje z pamięci już podczas lektury. No, ale okładka się błyszczy i ma kwiatki... 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Przekleństwo Odi" Maite Carranza

Prawie rok upłynął od chwili, gdy przeczytałam drugi tom trylogii "Wojna Czarownic". A blisko dwa lata upłynęły od momentu, w którym skończyłam pierwszą część. Dlaczego? Nie, to nie tak, że wydawnictwo zwlekało z wydaniem. Nie, autorka nie pisała kolejnych tomów wybitnie długo. Wszystkie trzy tomy trafiły pod mój dach w jednej chwili, w jednej paczce. Zakochałam się w okładkach i hiszpańskim pochodzeniu autorki. Potem sięgnęłam po pierwszy tom i... Zawiodłam się. Całkowicie. Po roku, w chorobie i z nadmiaru wolnego czasu sięgnęłam po drugi. I byłam zachwycona. Jednak wciąż bałam się, że trzeci tom będzie porażką. Cóż, nie myliłam się. Skończyłam go czytać właściwie z przyzwoitości.  "Przekleństwo Odi" Maite Carranza Anaid to wybranka z przepowiedni matki O. Pół Omar, pół Odish ma otrzymać berło i zakończyć trwającą od tysiącleci wojnę między czarownicami. Jednak istnieje ryzyko, że wybranka stanie się przeklętą. A to za sprawą tytułowego przekleństwa Od...

"Maybe Someday" Colleen Hoover

"Maybe Someday" Colleen Hoover Nie mam pojęcia, czy ta książka bardziej mnie rozczarowała czy zirytowała. To z całą pewnością najbardziej przereklamowany tytuł tego roku. Nie szkoda mi gotówki tylko ze względu na przyjemna dla oka okładkę. Choć... Być może po prostu za wiele sobie po niej obiecywałam, a dostałam coś, co jest poniżej normy? Nawet nie zacznę porównywać tego tytułu do serii "Hopeless". To dzień do nocy. Jedno co mogę z całkowitą pewnością powiedzieć o tej pozycji, to fakt, że "może kiedyś" znajdzie się ktoś komu przypadnie ona do gustu. Zanim rozpocznę wyliczankę, rzeczy, które mnie zirytowały pokrótce przybliżę fabułę... Ridge i Sydney są sąsiadami. Ona mieszka z najlepszą przyjaciółką, On z najlepszym przyjacielem i jego jędzowatą dziewczyną. Ona ma życie jak z bajki - studia i pracę oraz faceta, którego kocha i chce spędzić z nim resztę życia. On ma blokadę twórczą. Jest muzykiem, choć od trzech miesięcy nie skomponował w cało...

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki

"Nikt nie idzie" Jakub Małecki Literackie puzzle. Rozsypane, uporządkowane bardziej poprzez ilustracje niż poprzez numerację rozdziałów. Kilkoro głównych bohaterów, kilka planów czasowych. Kalisz i Warszawa, małe miasto kontra stolica. Olga, Klemens, Igor, rodzice Klemensa i wielki nieobecny tej opowieści - Marcin, brat Igora. Najbardziej brakowało mi w tym tekście Igora. Autor jednak częściej skupia uwagę na Oldze i Klemensie, czyli typowej przedstawicielce swojego pokolenia oraz nietypowym dorosłym dziecku, zafascynowanym balonami. Gdy tylko zaczęłam czytać opowieść o Klemensie w mojej głowie pojawiła się "Poczwarka" Terakowskiej - także opowiadającej o niepełnosprawnym umysłowo dziecku i jego rodzicach. "Poczwarki" szczerze nie znoszę, sądzę, że to opowieść, która rodzi (powiela?) dziesiątki szkodliwych stereotypów. Powieść Małeckiego próbuje dystansować się względem tych stereotypów, jednak nie w pełni się to udaje. Szczególnie w rozdziałach,...