Najbardziej niepotrzebnymi elementami książki są retrospekcje, które przeważają w drugiej połowie powieści. Jest ich naprawdę dużo, a służą jedynie ukazaniu relacji pomiędzy Leigh, a jej najlepszym przyjacielem, z którym całowała się, w chwili, gdy matka popełniła samobójstwo. Ponadto, w retrospekcjach pojawiają się jeszcze przyjaciółka Leigh, jej rodzice, jej dziadkowie, jej dziewczyna... Szereg postaci, które nic nie wnoszą do fabuły, a jedynie rozmywając tajwański, orientalny klimat, który towarzyszy rozdziałom nieretrospektywnym.
Leigh jest postacią niewyróżniającą się. Jedynie rzadkie momenty opisywania kolorystyki oraz dopisywania emocjom barw sprawiają, że można uwierzyć w pasję do sztuk plastycznych. Z zalet warto jednak podkreślić, że mimo dość przygnebiającego tematu, książkę czyta się bardzo szybko, bardzo sprawnie, wręcz lekko. Język - poza metaforami z wykorzystywaniem kolorów - jest typowo młodzieżowy, zawiera kolokwializmy i potocyzmy, nie wyróżnia tej publikacji w żaden sposób. Kompozycja jest jednak nieco chaotyczna, choć rozdziały retrospektywne są wyodrębnione tytułem i grafikami.
Najbardziej przeciętna z przeciętnych powieści dla młodzieży. Wypada niezwykle blado na tle wydawanych wcześniej tytułów o temacie żałoby, starty i depresji - "To, co widzę bez Ciebie" Peter Bognanni, "Piękno, które pozostanie" Ashley Woodfolk czy "Listy do utraconej" Brigid Kemmerer. Raczej nie polecam, chyba tylko dla miłośników kultury Chin i Tajwanu, dla tych niewielu ciekawostek o języku mandaryńskim, obrządku chowania zmarłych czy ślubów z duchami.
Komentarze
Prześlij komentarz