Bardzo rzadko sięgam po literaturę sciene fiction . A jednak do tej książki coś mnie ciągnęło od pierwszego spotkanie na półce w księgarni. Z pewnością jest to w dużej mierze zasługa przepięknej okładki, a właściwie całego projektu typograficznego. Nie czytałam ani nie widziałam "Marsjanina" oraz pozostałych tytułów, którymi wydawnictwo kusi potencjalnego czytelnika na odwrocie okładki. Tak rzadko sięgam po ten typ powieści, że nawet nie bardzo mam do czego porównać właśnie skończoną książkę. Do głowy przychodzi mi jedynie animowany film "Atlantyda. Zaginiony ląd", który uwielbiałam w dzieciństwie. Gigantyczne postaci, imitująca turkusowe światło, niecodzienna technologia oraz wielka tajemnica. Brzmi dobrze? To z pewnością nie jest propozycja dla miłośników tradycyjnej powieści z trzecioosobowym, obiektywnym narratorem, kunsztownymi opisami i dużą dozą informacji. Informacji czytelnik ma tyle co kot napłakał. Na ogół znamy miejsce akcji, ale czas... Bar...
Recenzje książek. Mordercza dawka ironii.