Postanowiłam nie zwlekać z lekturą i chwyciłam za wakacyjny zbiór opowiadań jeszcze w czerwcu. Chciałam poczuć ciepło wakacyjnego słonka i popłakać nad słodkimi, miłosnymi opowieściami. Cóż... Od razu przyznam, że to jednocześnie dobra książka i spore rozczarowanie. Bo choć gwiazdkowa edycja nie była zachwycająca to miałam wiele nadziei, że letnia wersja okaże się lepsza i zachwyci mnie w ostatni dzień czerwca. Pierwsze trzy historie były tak marne, że straciłam ochotę na kolejne opowiadania. Całe szczęście, nie poddałam się. Czwarta i piąta opowieść były o niebo lepsze. Szczególnie urocza jest nowela Stephanie Perkins. Tak jak w zimowym tomie, to jej opowiadanie stało się moim ulubionym. Bohaterami letniej wersji także są Marigold i North, których poznałam zimą, ale starsi o pół roku. Cóż, zakochałam się w tej parze w grudniu, a dziś pokochałam ich jeszcze mocniej. Są niezaprzeczalnie zabawni, uroczy, autentyczni i nieprzewidywalni. "Ktoś mnie pokocha. 12 wakacyjnych o...
Recenzje książek. Mordercza dawka ironii.